22/07/2005 08:23:26
W gruncie rzeczy – jak zwykle – prawda leży gdzieś pośrodku. W chwilach wyjątkowych jednak, człowiek ma tendencję do popadania w skrajności. Dlatego upatrywanie w islamie jakieś immanentnej cechy skłaniającej tę religię do zachowań agresywnych staje się coraz bardziej popularne. Fallaci, o której Włosi mówią, że „zestarzała się na gorsze” wpadła wręcz w obsesję widząc w Koranie narzędzie apokalipsy Zachodu.
Argument o wrodzonej agresji i nietolerancji islamu nie trzyma się z wielu powodów. Po pierwsze, gdyby tak było, nie istniałyby wspólnoty chrześcijan w Syrii, Iraku, Iranie, Egipcie, Etiopii, Libii i kilku innych krajach, gdzie od jakiś 15 wieków oba wyznania współżyją obok siebie. Nie byłoby chrześcijan na terenie całego byłego Imperium Ottomańskiego, gdzie cieszyli się względną tolerancją, a zaczęli być dyskryminowani dopiero na skutek importowanego z Europy nacjonalizmu. Jeśli już historycznie jakaś religia nie odznaczała się tolerancją, to chrześcijaństwo. Poza polskimi Tatarami, mało jest bowiem przypadków odwrotnych, z Europy muzułmanów zazwyczaj przepędzano, ewentualnie siłą nawracano. Wychwalana europejska tolerancja ma doprawdy bardzo krótki żywot, a wielokulturowe i wielowyznaniowe społeczeństwa i miasta były od stuleci raczej domeną Bagdadu, Delhi czy Lahore niż Europy. Historia chrześcijan zamieszkujących od 2 wieku wybrzeża Karnataki (zachodnio-południowe Indie), którzy zostali zmasakrowani przez Portugalczyków w XV wieku jest wręcz symboliczna.
Z czego wiele osób nie zdaje sobie sprawy, to fakt, że obarczanie islamu bezpośrednią odpowiedzialnością za czyny zamachowców jest pośrednim oskarżeniem religii w ogóle. Z historycznego punktu widzenia, islam z chrześcijaństwem mają więcej wspólnego aniżeli wyznawcy obu gotowi są przyznać. Obie religie monoteistyczne powstały jako sekty w opozycji do struktury państwowej — imperium rzymskiego i politeistycznego patrycjatu Mekki – i wyrosły w końcu z tego samego pnia. Nie tylko chodzi o to, że Jezus w Koranie występuje jako jeden z proroków, a jego śmierć jest zapowiedzią przyjścia Mahometa, ale choćby o to, że podczas ONZ-owskich konferencji na temat demografii planety lub AIDS, świat zazwyczaj rozbija się na dwa obozy: kraje rozwinięte i rozwijające się z jednej strony oraz islamskie i Watykan z drugiej. W wielu kwestiach, od homoseksualizmu, politykę rodzinną, po relacje z państwem, islam i chrześcijaństwo mają poglądy bardzo zbieżne. Różnice teologiczne na szerszym planie ustępują zgodzie na fundamentalną rolę religii w życiu człowieka i społeczeństwa. Mówiąc trywialnie, oba wyznania są dla siebie konkurencją, ale zgadzają się do podstawowych reguł gry. Nic dziwnego, że wrogiem numer jeden dla obu jest laickie państwo i liberalizm, które reguły te odrzucają a priori.
W istocie kwestia upatrywania źródeł zachowań ludzkich w religii jest źle postawiona. Wszystkie święte księgi, które człowiek w mniejszym czy większym stopniu przypisał boskiemu umysłowi: Biblia, Wedy, Koran, czy Tory są na tyle otwarte, niejasne i podatne na interpretacje, że za ich pomocą można usprawiedliwić i usankcjonować bardzo wiele. Ludzie nie potrzebują religii by zabijać, aczkolwiek robią to z większą ochotą gdy wyobrażają sobie, że posiadają na to aprobatę Absolutu. Od krzyżowców, konkwistadorów, japońskich kamikadze, po współczesnych dżihadystów mamy do czynienia z tym samym: brygadami śmierci, których doraźne działanie polityczne ubiera się w wzniosłe teologiczne fatałaszki. Dlatego analiza aktów terroru w Londynie językiem religii i przypisywanie jej naczelnego miejsca w relacjach międzyludzkich i międzynarodowych jest w gruncie rzeczy zwycięstwem Osamy bin Ladena – on chce by Europejczycy odrzucając Oświeceniowy i laicki umysł widzieli świat przez skrzywiające polityczną perspektywę soczewki wiary. To bin Laden chce by różnice między wyznaniami stały się fundamentalnie nie do przekroczenia, a identyfikacja religijna głównym punktem odniesienia podziału świata, jego głównym wrogiem jest bowiem świeckość i liberalizm, a nie wiara w inne bóstwo. Wszak to liberalizm będący – jak powiedział Leszek Kołakowski – zdolnością Europy do ciągłego podawania w wątpliwość własnych osiągnięć i umiejętnością sceptycznego patrzenia na samego siebie jest nadzieją na wewnętrzną modernizację islamu, inna wiara go do tego nie nakłoni. Osama i Fallaci mówią więc tym samym językiem – i największe zadanie Europy tkwi nie w odpieraniu ekspansji jednej religii, ale na demontażu destrukcyjnych elementów jakie tkwią w każdej.
Michał P. Garapich (fot. pap/ap)
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Simvic-najstarszy skup kabli oraz...
WITAM OFERUJEMY NAJWIEKSZE CENNY ZA KABEL TYPU HOUSEHOLD OD ...
Simvic-najstarszy skup kabli oraz...
WITAM OFERUJEMY NAJWIEKSZE CENNY ZA KABEL TYPU HOUSEHOLD OD ...
Simvic-najstarszy skup kabli oraz...
WITAM OFERUJEMY NAJWIEKSZE CENNY ZA KABEL TYPU HOUSEHOLD OD ...