MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

20/07/2005 07:31:39

Wybory: za nami "większa połowa"

Tych, którzy niecierpliwie czekają na dzień ogłoszenia wyników wyborów parlamentarnych, by wreszcie poznać Werdykt Narodu i Wolę Suwerena, zapewne nieco schłodzi wiadomość, że „większą połowę” tej podniosłej demokratycznej roboty właśnie wykonały za nas gremia partyjne, układające listy kandydatów. Potęga kartki wyborczej we wszystkich demokracjach świata jest umiarkowana i naprawdę potężnie wygląda jedynie w konkurencji sloganów politycznych. Realny wpływ pojedynczego głosu na to, kto zasiądzie w Sejmie jest starannie ograniczany przez sieć drobiazgowych zabezpieczeń, których celem podstawowym jest pozostawienie naprawdę ważnych decyzji personalnych w rękach zawodowych polityków.

Dziennik Polski

 

Tym, którzy uważają, że wobec powyższego w dniu wyborów normalny, inteligentny człowiek powinien pozostać w domu i klnąc na polityków, popijać wódeczkę, warto przypomnieć, że ludzkość nie dorobiła się lepszego sposobu wyłaniania, z przeproszeniem, elit przywódczych.

Pozostawiając na boku nierozwiązywalne dylematy prostego wyborcy trzeba zauważyć, że moment zatwierdzenia list kandydatów jest dla politycznych partii i stronnictw być może równie trudny, jak uzyskanie dobrego wyniku w wyborach. Jest to również moment w życiu każdej partii krytyczny; sprawne i stosunkowo mało konfliktowe ułożenie listy kandydatów możliwe jest tylko w partiach psychicznie zdrowych, względnie jednolitych, z akceptowanym przywództwem i dobrym zapleczem organizacyjnym. Z partii liczących się w naszej rzeczywistości politycznej, jak się wydaje najsprawniej i bez głośnych zgrzytów udało się ułożyć listy Prawu i Sprawiedliwości. Wynika to przede wszystkim z akcentowanego przez Jarosława Kaczyńskiego faktu, że olbrzymia większość dotychczasowych parlamentarzystów PiSu sprawdziła się (Kaczyńskiemu i Dornowi) w ławach i bezszmerowo może ubiegać się o mandaty w następnej kadencji. Jest także prawdą, że do opinii publicznej nie docierały żadne wieści o wewnętrznych sporach, personalnych przepychankach czy poważnych różnicach zdań w łonie partii. Może to świadczyć albo o dyskrecji pisowców albo o istotnej zwartości stronnictwa. W rezultacie w drużynie PiS nawet Krzysztof Cugowski wokalista z „Budki Suflera” w charakterze przyszłego senatora nie wygląda aż tak dziwacznie.

Nieco gorzej poszło Platformie, w której konflikty się pojawiały i znalazły odbicie w procedurze układania list. Najgłośniejszy jest przypadek tak zwanego Układu Warszawskiego alias „Piskorczyków”, których Donald Tusk własną ręką wyciął do nogi, z powodów nie całkiem jasnych, (to znaczy, że szło o pieniądze). Zyta Gilowska z synem nie podjęli próby powrotu, czego rezultatem jest pierwsze miejsce na lubelskiej liście PO dla Janusza Palikota, biznesmena z dużymi pieniędzmi, który ponadto jest filozofem, mocno kojarzącym się z alkoholem (nie tylko mocnym). Z powodu tych skojarzeń, Palikotowi dałbym chętnie kreskę, gdybym był z Lublina.

Najśmieszniej jest rzecz jasna w SLD. Sojusz chce posłać do Senatu pokaźne grono doszczętnie skompromitowanych, ale wciąż mocnych polityków. Co prawda w poprzednich wyborach SLD obiecywał wyborcom likwidację Senatu, ale wprędce przekonano się, że potrzebne jest bezpieczne miejsce, izba refleksji i rozwagi, żeby ludzie tacy jak Pastusiak, Jarzębowski, Szyszkowska mogli snuć refleksje i rozważania bez większej szkody dla otoczenia. Miejsce najlepiej wyłożone miękkimi tkaninami, którego drzwi zamiast klamek mają odźwiernych. Rzecz jasna Miller, Kurczuk, Jaskiernia i paru innych wybitnych polityków nie chcą dać się zamknąć, stąd konflikty i kłopoty, jakich postkomuniści nigdy przedtem nie zaznali. Prawdopodobnie Olejniczak miałby ochotę, by po szczęśliwym ulokowaniu wszystkich swoich Millerów i Oleksych w Senacie natychmiast spełnić minione obietnice wyborcze i Izbę refleksji i rozwagi zlikwidować, ku uciesze Platformy. Nie chodzi o likwidację fizyczną. Niekoniecznie.

O rozterkach Borowskiego pisać na razie nie warto, przynajmniej do czasu, kiedy ten wybitny socjaldemokrata nie przestanie cytować Józefa Becka całkowicie ni w pięć ni w dziewięć. Nawet własny, były szef sztabu wyborczego Nałęcz nie traktuje nieszczęsnego posiadacza honoru poważnie. Podobnie, jak nie warto zajmować się rytualnymi secesjami w obszarach Giertych-Macierewicz-Olszewski. Większość dziwnych mieszkańców tych obszarów zapewne i tak, jakimś cudem, zobaczymy w ławach sejmowych kolejnej kadencji. Natomiast Andrzej Lepper ma kłopot tylko z tym, że musi coraz liczniejsza ekipę swoich posłów wyłonić z niebytu, obciosać, przystroić i wysłać do ław własnoręcznie. A potem pilnować. Ale w tym Jędruś, szczery demokrata, jest naprawdę dobry.

Kacper Rylski

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska