MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

03/07/2005 11:03:23

Ciało szybko sprzedam

Darek jest kulturystą. Wysoki, potężny facet. Twardziel. Nienagannie ubrany. Trochę arogancki. Na luzie.  - Biorę każdą robotę – przyznaje.  Darek ma 29 lat, pochodzi z Poznania. Jest dziwką. Męska prostytuka w Londynie.

Ilu ich jest? Nie wiadomo. Pięciu? Dziesięciu? Dwudziestu? Czterdziestu? Zadzwoniłem do piętnastu. Nie chcieli rozmawiać. – Dziennikarz? – pytali i odkładali słuchawkę. – O czym tu opowiadać, to robota, jak każda inna – dodawali czasami. Ale nie wszyscy. Kilku zgodziło się spotkać i opowiedzieć o sobie.
Na spotkanie z Darkiem czekałem długo. Ciągle zajęty. Przez kilka dni przesuwał termin spotkania. Myślałem, że mnie zbywa, że się boi rozmawiać.
- Mam sporo klientów, bo dobrze wyglądam. Takich potężnych facetów jak ja nie ma zbyt wielu w Londynie. Przez lata łaziłem na siłkę, teraz na tym zarabiam – chętnie pręży muskuły. Siedzimy w Balansie, gejowskiej restauracji na Old Compton Street. Nawet tutaj musi się pokazać.
- Nigdy nie wiadomo, czy któryś z kolesi oglądających się na mnie teraz nie znajdzie za chwilę mojego profilu w Internecie i nie zdecyduje się zadzwonić. W tym zawodzie ciągle musisz być w pracy – tłumaczy mi tajniki swojego powodzenia. I ciągle ukradkiem rozgląda się po sali. Czasem się uśmiechnie, jak zauważy, że ktoś mu się przygląda.
Musi być dobrze. Marynarka, markowe spodnie, buty. Na ręku drogi zegarek – wszystko to nie było tanie. Kusi mnie, by spytać o pieniądze, ale wolę poczekać. Może sam zacznie, wtedy będzie łatwiej.
Darek ma 29 lat. W Londynie
jest od roku.
- Przyjechałem zaraz po wejściu Polski do Unii Europejskiej – wspomina. - Nie mogłem się doczekać.
W Poznaniu Darek studiował na Akademii Wychowania Fizycznego, ale nigdy nie chciał być nauczycielem wuefu w szkole. To był pomysł rodziców.
- Studiowałem, bo studia są ciekawe, poza tym rodzice dawali pieniądze. To też się liczy – uśmiecha się i pyta, czy koniecznie musi mi tłumaczyć, że pochodząc z Poznania ma się zupełnie inne podejście do pieniędzy, niż gdziekolwiek indziej w Polsce.
- Dlaczego to robisz? – pytam.
Darek się uśmiecha. Spokojnie patrzy mi w oczy. Milczy. Czyżby nigdy nie zadawał sobie tego pytania? Przecież to niemożliwe robić coś przez rok i nigdy o tym nie myśleć.
- Dla pieniędzy! – przerywa milczenie stanowczym głosem. - To kasa w tym wszystkim jest najważniejsza. – Duża kasa. I przychodzi szybko. Łatwo.
Darek szczególnie lubi overnighty.
- Gdy masz klienta na całą noc, to masz spore pieniądze i często nie napracujesz się wiele – wszystko zależy od tego, kto to jest. Ludzie bywają różni. – Chwali się, że w czasie tych całonocnych spotkań seks jest najmniej ważny. - Rozmawiamy, pijemy piwo lub wino, często jest szampan.
- Tylko tyle? – pytam nie dowierzając – I oni za to płacą?
- No, płacą! – uśmiecha się. Po chwili doda, że seks też jest, ale bycie „escortem” nie opiera się tylko na świadczeniu usług seksualnych. Często chodzi o rozmowę z kimś anonimowym, spoza środowiska, w którym na co dzień przebywa się. Ktoś taki z ulicy, no wiesz, kto nic o nas nie wie i nie będzie pytał, jak układa się  w pracy czy w domu.
Darek boi się mówić o seksie. Nie chce. Woli o tym, jak klienci podziwiają jego dobrze umięśnione ciało.
- W tym zawodzie musisz o siebie dbać, inaczej szybko wylecisz z obiegu. Dlatego dalej codziennie chodzę na siłownię, sporo wydaję na markowe ciuchy, kosmetyki, buty. Chodzę do kina, sporo czytam. Muszę być na topie, wiedzieć, co się dzieje. Nigdy nie wiesz, o co zapyta cię klient – wyjaśnia mi reguły pracy w tym zawodzie.
Ale Darek jest wyjątkiem. Dobrze zbudowany, wykształcony, świetnie mówi po angielsku. Wygląda na faceta, który doskonale wie, co robi, ma opracowaną strategię, dokładnie kontroluje wszystko i nad wszystkim panuje. Nie wszystkim się to udaje.
Jacek na spotkanie ze mną przyszedł w podartych dżinsach i brudnym t-shircie.
Filigranowy nastolatek – myślę sobie i zastanawiam się, co mi powie. Jaką historię przedstawi.
- Idziemy na piwo, ty stawiasz – mówi na powitanie. Będzie ciekawie, myślę sobie.
Jacek ma 19 lat, we wrześniu skończy 20.
- Do Londynu przyjechałem po wakacjach, na studia. Ale szybko się skończyło.
Pieniądze zabrane z domu Jackowi skończyły się po miesiącu.
- Mieszkałem z koleżanką w ciasnym pokoju na poddaszu na Earls Court i chciałem już wracać do domu. Ale co tam będę robił? – myślałem sobie. I wtedy koleżanka zaprosiła mnie do siebie.
Ela, koleżanka Jacka, pracowała jako barmanka w nocnym klubie.
- Poszedłem raz zobaczyć jak jest, zabawić się trochę. Potańczyć. Wtedy był ten pierwszy raz.
Jacek swojego pierwszego klienta poznał w nocnym klubie, gdzie bawiła się grupa Japończyków. Jednemu z nich spodobał się szczupły blondynek.
- Najpierw zaproponował mi drinka, pytał jak się bawię, co tutaj robię w Londynie.
Potem były kolejne drinki. Po godzinie spytał, czy Jacek nie ma ochoty się gdzieś przejść, bo w klubie raczej nudno.
- Ucieszyłem się, bo tancerki go-go wcale mnie nie interesowały. Zaproponował kolację na Soho, chętnie się zgodziłem.
Kolacja była krótka.
- Nie mógł się napatrzeć. Parę drinków zrobiło swoje, patrzył na mnie jak na obiekt do zjedzenia. W końcu spytał, czy nie pojechałbym z nim do hotelu. I zaraz dodał, że zapłaci – Jacek doskonale wszystko pamięta.
Pojechali.
Następnego ranka Jacek wrócił do domu zadowolony. W kieszeni miał 300 funtów i nie musiał się martwić powrotem do kraju.
- Jakoś przeżyję – myślał sobie.
Dzisiaj Jacek ma kilkunastu klientów każdego tygodnia. Za godzinne spotkanie kasuje sto funtów. Od pół roku nie mieszka już w ciasnym pokoju z koleżanką, ale z kolegą, Brazylijczykiem, który tak jak on sprzedaje własne ciało każdego wieczoru.
- Jestem chłopakiem do towarzystwa. Nie jestem dziwką, nie! – oburza się, gdy pytam, czy jego rodzice wiedzą, co tutaj robi.
Nie wiedzą.
- Leszno, z którego pochodzę, to mała dziura. Niechaj wierzą, że studiuję, i tak przecież do Polski wracać nie będę – mówi spokojnie.
Jacek chce posiedzieć w Londynie kilka lat, zarobić trochę, odłożyć na przyszłość, a potem gdzieś wyjechać.
- Musi być ciepło i miło. Najlepiej nad jakimś morzem, ale jeszcze nie wiem dokładnie gdzie.
- A co ze studiami? – pytam.
Milczy.
- Na razie nie mam na to czasu.

Jacek dzień zaczyna po południu.

Wstaje. Obowiązkowa kawa i papieros. Często „krwawa Merry” albo inny drink, by się obudzić i przystosować do życia. Szczególnie po całej nocy.
- Nie mam ich dużo, najczęściej mam klientów na godzinę, czasami na dwie – wyznaje. Wpadają w przerwie na lunch. Tak, by nikt w domu nie wiedział, że coś się stało.
Klientami Jacka są często żonaci starsi panowie. W domu żona, która niczego się nie domyśla, dzieci. Nikt nie chce burzyć domowego ogniska.
- Tacy są najlepszymi klientami – wyznaje Jacek. – Są dyskretni, przeważnie dzwonią drugi, trzeci raz.
- Bycie męską prostytutką w Londynie nie jest łatwe. – Według naszych obliczeń, jest tu kilka tysięcy chłopaków i mężczyzn trudniących się tym procederem stale lub okresowo – przyznaje mi Camila, na co dzień menager w banku, w weekendy pracująca w fundacji na rzecz bezpiecznego seksu wśród młodzieży do 23 lat trudniącej się prostytucją.
- Nasza fundacja pomaga młodym chłopakom dbać o ich zdrowie – opowiada Camila. – Oni często nie wiedzą nic o bezpiecznym seksie, o tym, jakie choroby można przenosić drogą płciową. Organizujemy dla nich bezpłatne badania i porady lekarskie, z własnych funduszy kupujemy prezerwatywy, które są dostępne w naszym ośrodku na Soho.
- Przychodzą? – pytam ciekawy, ilu młodych chłopaków przychodzi na badania.
- Jasne! Często jest tak, że muszą czekać w kolejce.
 
Camila jest zadowolona z pracy w ośrodku.

Szczególnie dlatego, że może pomagać młodym, często bardzo zdolnym i wykształconym chłopakom, którzy przyjechali do Anglii i którym się nie udało.
- Większość chłopaków, którzy tutaj przychodzą nie są Brytyjczykami. Przeważnie to emigranci, którzy przyjechali do pracy, na studia, a którzy zaczęli karierę w tym biznesie. W Londynie to biznes, często duże pieniądze. Ale i zagrożenia: narkotyki, alkohol, seks bez zabezpieczenia z wieloma partnerami to norma. Ktoś musi im pomagać.
Z danych Home Office wynika, że w całej Wielkiej Brytanii prostytucją trudni się około 40 tysięcy mężczyzn w wieku od 19 do 45 lat, ponad 40 procent to obcokrajowcy.
- Pierwszy Polak? Nie pamiętam – Stuard uśmiecha się na to pytanie. Pracuje w jednej z gejowskich gazet w Londynie, w których każdego tygodnia znaleźć można kilka stron z ogłoszeniami escortów. Stuard przyjmuje w redakcji ogłoszenia, uzgadnia terminy druku, obrabia zdjęcia przynoszone do redakcji.
Stuard nie pamięta dokładnie, kiedy był pierwszy Polak. – Pewnie kilka lat temu, nie pamiętam dokładnie.
- A ilu jest dzisiaj – pytam.
- Nie wiem, nie każdy mówi skąd jest, czasem nie chcą rozmawiać, gdy pytam o coś. Wiesz, jak to jest: przychodzisz do redakcji, płacisz za reklamę i wychodzisz. To jest biznes – przyznaje. I dodaje po chwili, że przynajmniej dwudziestu Polaków będzie.
- I tak prym wiodą Brazylijczycy, Włosi, Hiszpanie, sporo jest Brytyjczyków – Stuard może wymienić całą listę krajów, ale po co. To nie o nazwy chodzi, a o pieniądze.
To jest biznes.
- Biznes? – oburza się
Robert, dwudziestotrzyletni przypakowany byczek z Białegostoku.

– To jest kupa szmalu, koleś – wyznaje bez cienia wątpliwości.
Robert wie, co mówi. W biznesie siedzi nie od dzisiaj. Siłownia, sportowe ciuchy, tatuaż na ramieniu. Zgrywa cwaniaczka, pewniaka, kolesia, który wie, że nikt mu nie podskoczy. Bycie dziwką to nie pierwszyzna dla niego. Zaczął kilka lat temu, jeszcze w Polsce.
- Nawet w Warszawie nie ma prawdziwego rynku jeszcze. Owszem, podrywają cię faceci, którym się podobasz, ale jak mają zapłacić, to się oburzają. Każdemu się wydaje, że jest niepowtarzalny, piękny i może mieć każdego. Mnie nie może mieć. Chyba, że zapłaci. W Polsce jak mieli zapłacić stówę, to robili tragedię, jak gdyby umarła im babcia. I oczywiście chcieli spotkania na tydzień, a to przecież jest biznes na godziny. Tutaj - to co innego.
Robert przyznaje, że w tym wszystkim najważniejsze są pieniądze. Nic innego się nie liczy. Robert ma doświadczenie. Najpierw Warszawa, potem pracował w Berlinie, w Brukseli.
- Ale dopiero w Londynie dorobiłem się prawdziwych pieniędzy. Tutaj jest konkurencja, ale też biznes kręci się pełną parą.
Opowiada, że jeśli chcę pracować jako escort, to muszę w siebie zainwestować. – Nie jest łatwo.
Według Roberta dobry escort musi mieć własne, niekrępujące lokum. To podstawa.
- Nie może być tak, że przychodzi do ciebie klient, a ty mu mówisz, że toaleta jest na korytarzu – uśmiecha się, bo zna chłopaków, którzy tak pracują.
Dobry escort musi dobrze wyglądać. Albo posiadać inne walory, którymi obdarzyła go natura. Im większe, tym łatwiej to sprzedać.
- Ale najważniejsza dla każdego escorta w Londynie jest reklama – Robert każdego miesiąca wydaje na reklamę ponad 400 funtów.
Ogłasza się wszędzie, gdzie tylko jest to możliwe. Każda gazeta gejowska drukuje kolorowe reklamy escortów. Do tego dochodzą portale internetowe, których jest kilkanaście, i na każdym założenie profilu kosztuje. Czasem nawet 100 funtów miesięcznie.
- Do tego dochodzą dobre zdjęcia, najlepiej u profesjonalnego fotografa, jeden lub dwa numery telefonów, siłownia. Dobrze mieć w domu dobre drinki, najnowszy film porno. Nigdy nie zapominam o viagrze, czasem mam jakieś narkotyki. Czasem jest ciężko, szczególnie jak nie masz karty kredytowej, którą przeważnie płaci się w Internecie.
- Opłaca się? – pytam, kalkulując wszystkie jego wydatki.
- Jak myślisz, chłopie? – uśmiecha się pogardliwie.
Robert marzy o Ameryce.
- Tam to dopiero jest binzes. Kiedyś pojadę.
Ale na razie nie. Już dwa razy nie dostał wizy. Zostaje w Londynie. – To tutaj, nie w Polsce, czekały na niego duże pieniądze.
Gdy pytam, jak by nazwał to, co robi, uśmiecha się. – Wiem, chcesz bym ci powiedział, że jestem prostytutką. Albo dziwką. Nie koleś, ja jestem escort. Dziwki są w Polsce, prostytutkę możesz spotkać na ulicy. Escort to coś innego.
...Naprawdę?

Waldemar Rompca

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska