30/06/2005 22:02:06
Część z niepokojem wypatruje znajomych (Polak Polakowi w tym kraju wilkiem wiec mogą nie przyjechać), przyszłych pracodawców (tyle się słyszy o fałszywych ofertach) czy rodzin. Nieliczni samotni ruszają zdezorientowani prosto przed siebie ciągnąc walizki. Liczą na lud szczęścia, szybkie znalezienie konta do spania (rynek jest przepełniony tanimi hotelikami w stylu naszych dawnych robotniczych ruder) i prace, która "spadnie z nieba".
Znam osoby, dla których przyjazd do Londynu stał się swoistą trampoliną do dobrobytu. Po problemach z wizami, zatrzymaniach paszportu i ucieczkami przed rządową kontrolą znalazły one prace w znanych sieciach restauracji, otrzymały pomoc w załatwieniu formalności i teraz urządzają prawdziwe grill-party na tarasach własnych domów. Mordercza, czasami 12 godzinna praca na kuchni, zmywaku itp. wprost ozłociła tych ludzi. Czy to mgr, doktor, czy dziewczyna po liceum bez matury – w Londynie wszyscy stali się sobie równi. Schowali dumę do kieszeni i z "przyklejonymi" do twarzy uśmiechami przewracali kiełbaski nad rozżarzonym piecem, szorowali klozety i przytakiwali potulnie managerowi.
Zapłacili ambicjami za spełnienie marzeń o własnym koncie. Czy było warto? To już indywidualna sprawa i tyle odpowiedzi ile pytanych osób.
Spotkałam tez takich, którzy wybrali prace "na czarno" mimo tego, iż będąc w UE możemy być legalnie zatrudnieni korzystając ze wszystkich przywilejów, jakie to za sobą niesie (realna staje się np. pożyczka na kupno własnego flat-u). Wykonują te same czynności, co legalnie zarejestrowani pracownicy, tez. można ich spotkać w przydrożnych kafejkach czy pchających wózek pełen pościeli w najbliższym hotelu. Pracują za stawkę około 2£ za godzinę, czyli minimalna pensja daleko przed nimi. Mieszkają w najodleglejszych strefach miasta, w ciasnych, wieloosobowych pokoikach cierpliwie odkładając zarobione funty i odmawiając sobie wszystkiego.
Życie niektórych natomiast ograniczyło się do ścisłego centrum – pobliskiego przejścia, stacji metra czy wolnej przestrzeni pomiędzy budkami telefonicznymi. To ich dom. W Polsce czekają na Nich bliscy wierząc w rychły powrót czy w szczęśliwe życie tutaj. A oni, Bezimienni patrzą tępym wzrokiem przed siebie, podsuwając czapki pod nogi przechodniów. Do podartego beretu grosik wrzuć...
"X" jest tutaj od 2 lat. Przyjechał nie znając języka z zapasem pieniędzy, który starczył zaledwie na miesiąc. W kraju sprzedał wszystko, zostawił matkę i wyruszył w "wielki świat".
Teraz pracy już nawet nie szuka, jedzenia jest pełno na ulicy a zawsze jakiś grosz dostanie. Czasami pisze do matki zapewniając jak mu tu dobrze. Imienia nie chce zdradzić, do kraju nie wróci bo mu wstyd. Dla mnie i dla wielu pozostanie już na zawsze bezdomnym z The Victoria Street.
Patrząc na tych wszystkich ludzi można utwierdzić się w przekonaniu, ze nie ważne czy to w Polsce czy w Anglii, jedni złapali swoja szanse a innych zostawiła ona daleko w tyle.
A gdzie Ty jesteś w tej gonitwie za szczęściem?
Justyna Gul
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...