MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

20/06/2005 00:24:18

Rok otwartego nieba

Tanie linie lotnicze okazały się wcale nie takie tanie. Specjalną ofertę można znaleźć, gdy rezerwuje się bilet na pół roku wcześniej. Im bliżej daty odlotu, tym trudniej o wolne miejsce, a ceny idą zawrotnie w górę.

Goniec Polski .:. Polski Magazyn w Wielkiej Brytanii

Wejście Polski do Unii Europejskiej oznaczało nie tylko otwarcie brytyjskiego rynku pracy. Zmieniło wiele w branży turystycznej, przede wszystkim otwierając możliwość podjęcia działalności przez tak zwanych tanich przewoźników. Jak po roku wygląda sytuacja? Jak do zmian przystosowały się polskie biura podróży działające w Wielkiej Brytanii? Co zrobił LOT, by sprostać konkurencji? Czy Polska stała się atrakcyjnym krajem dla szukających nowych wrażeń turystów brytyjskich? Poniższy tekst nie stanowi z pewnością poprawnego metodycznie opracowania. Jest tylko próbą odpowiedzi na te pytania.

Nie tylko do pracy
Gdy idzie się ulicami Londynu, można odnieść wrażenie, że Polacy są wszędzie. Jesteśmy jedną z najliczniejszych grup obcojęzycznych w tym mieście. Język polski słyszy się na każdym kroku. Polacy pracują w pubach, restauracjach i hotelach. Pracownik budowlany to dziś prawie że wymienne określenie ze słowem „Polak”, przy tym – zgodnie z tym, co pisze tutejsza prasa – to nie tylko ktoś pracowity i dobry fachowiec, ale przede wszystkim tak zwana „złota rączka”.
Ale wbrew temu, co można sądzić z potocznych obserwacji, Wielka Brytania wcale nie jest pierwszym krajem docelowym dla Polaków, którzy znacznie częściej podróżują do Niemiec czy Włoch. I praca nie jest jedynym, co ich przyciąga. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez British Tourist Authority, Polacy przyjeżdżają do Wielkiej Brytanii także, aby uczyć się języka, odwiedzić rodzinę, w interesach lub czysto turystycznie. Przeważają młodzi samotni, ale coraz znaczniejszą grupę stanowią stosunkowo zamożni w średnim wieku.

Pustki w jedną stronę
Ilu Polaków przyjechało w ostatnim roku do Wielkiej Brytanii? Jednoznacznych danych statystycznych, niestety, nie ma. Brytyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych (Home Office) podaje, że do końca marca 100 tys. Polaków zarejestrowało się w tak zwanym Programie Rejestracji Pracowników (WRS), ale nawet ta instytucja przyznaje, że ok. 40 proc. z nich było w tym kraju już wcześniej. Ilu jest tych, którzy pracują bez rejestracji – nikt nie wie. Szacuje się, że co najmniej 25 tys. A ilu Polaków wyjechało stąd, bo nie mogło znaleźć pracy? Ilu przyjechało tu tylko w celach turystycznych?
Według danych Instytutu Turystyki w Warszawie w 2004 r. wyjechało do Wielkiej Brytanii 200 tys. Polaków. Według brytyjskiego biura National Statistic było ich aż 640 tys., a w samym tylko pierwszym kwartale tego roku – 242 tys. Jaka jest prawda? Zapewne leży gdzieś po środku. Sądząc z tego, że w samolotach lecących z Londynu do Warszawy są często puste miejsca, a w odwrotną stronę trudno znaleźć choćby jedno wolne, ruch jest przede wszystkim w jedną stronę. Ta proporcja wygląda podobnie, jeśli chodzi o transport autobusowy. Bo nadal, pomimo wejścia na polski rynek tanich linii lotniczych, większość Polaków, 57 proc., podróżuje autobusami. Dlaczego?
– Powodów jest kilka – mówi Bogdan Becla, dyrektor „Bogdan Travel”. – Praktycznie biorąc, z Polski można dojechać autobusami nawet z małych miejscowości. Pomimo, że samoloty z Londynu lądują dziś nie tylko w Warszawie i Krakowie, to sieć lotnisk nadal jest bardzo słaba. Ponadto bilety autobusowe mają stałe ceny. Nie jest ważne, czy rezerwuje się je na tydzień, miesiąc czy kilka miesięcy wcześniej. No i za drobną opłatą można łatwo zmienić termin podróży. Są też po prostu ludzie, którzy boją się latać. Wszystko to sprawia, że zapotrzebowanie na komunikację autobusową nie spadło. Mam nawet wrażenie, że zainteresowanie jest teraz większe.

Tanie nie zawsze tanie
W innych biurach podróży ocena jest podobna. Zainteresowanie jest tak duże, że od początku czerwca trudno jest kupić bilety na niektóre terminy, te związane z końcem roku szkolnego i sesji egzaminacyjnej na uczelniach. Nadal autobusy są tanią forma podróżowania i właściciele firm przewozowych nie musieli robić specjalnych kampanii promocyjnych.
– Tanie linie lotnicze okazały się wcale nie takie tanie – mówi mi pracownik jednego z biur. – Specjalną ofertę można znaleźć, gdy rezerwuje się bilet na pół roku wcześniej. Czym bliżej daty odlotu, tym trudniej o wolne miejsce, a ceny idą zawrotnie w górę. Okazuje się, że tradycyjne bilety LOT-u, czy British Airways są w takich przypadkach tańsze.
Sprawdzam w Internecie ceny tanich przewoźników: na koniec czerwca wielu nie ma już żadnych biletów. Inni proponują bilet w jedną stronę na trasie Warszawa-Londyn za równowartość 200 funtów.  Ponadto samoloty tanich przewoźników odlatują z odległych lotnisk. Do ceny biletu należy doliczyć jeszcze koszt przejazdu pociągiem lub taksówką i stracony czas.
Obecnie na polskim rynku działa pięciu tanich przewoźników obsługujących linie do Wielkiej Brytanii: WizzAir, SkyEurope, EasyJet, Centralwings i Ryanair. Zbankrutował pierwszy tani przewoźnik – AirPolonia. Bankructwo tej firmy, a także postawa Ryanair, które długo wahały się, by otworzyć połączenia z Polską (obecnie samoloty tej linii latają z Londynu jedynie do Wrocławia, ale od października mają zostać uruchomione połączenia z Gdańskiem, Bydgoszczą, Szczecinem i Rzeszowem), stwarzały wrażenie, że dla wielu tanich przewoźników Polska jest mało atrakcyjna. Szczęśliwie okazało się to nieprawdą.

Wrażenie psychologiczne
– Jeśli wziąć średnie ceny biletów – mówi Ewa Binkin z londyńskiego ośrodka Polskiej Organizacji Turystycznej – to spadek nie jest tak duży, rzędu 20 proc. Nadal drożej lata się do Polski niż, na przykład, do Hiszpanii. Ważne jest coś innego – powstało psychologiczne wrażenie, że można tanio latać.
Pojawienie się tych tanich linii nie oznacza wcale, że Internet zabrał klientów biurom podróży. Moi rozmówcy podkreślają, że w całej turystyce obserwuje się ostatnio odchodzenie od Internetu. Podróżujący boją się, że zrobią pomyłkę (i robią! co bywa dość kosztowne), a poza tym nie lubią bezosobowej formy załatwiania spraw. Wybierają agentów, bo mogą coś doradzić, pomóc w znalezieniu dogodnych połączeń. Korzystanie z pośrednictwa biur podróży jest szczególnie uzasadnione wtedy, gdy klient szuka nie tylko biletu, ale i chce zarezerwować miejsce w hotelu. Agenci często mogą zaoferować bardziej korzystne warunki, niż gdy dzwoni się samemu z pytaniem o wolne pokoje – wtedy hotelarze najczęściej proponują najwyższe ceny.
Pomimo, że rezerwacja biletów na tych liniach odbywa się za pośrednictwem Internetu, to polskie biura podróży nie odczuły odpływu klientów. Wręcz przeciwnie – ruch mają zdecydowanie większy (co nie znaczy, że zyski, biorąc pod uwagę spadek cen biletów i coraz niższe prowizje).


Nowi turyści
– Wielu klientów nie ma dostępu do Internetu – mówi Bogdan Becla. – Jeśli chcą skorzystać z tanich linii, to my im w tym pomagamy. Być może straciliśmy trochę klientów, przede wszystkim ludzi młodych, którzy wiedzą jak radzić sobie z Internetem, ale zyskaliśmy znaczną liczbę nowych. Pamiętajmy o tym, że wielu Polaków mieszkało i pracowało tutaj nielegalnie. Przyjechali jako turyści i przedłużyli swój pobyt o ponad sześć miesięcy. Nie mogli wyjechać, bo obawiali się, że przy kolejnej próbie wjazdu zostaną deportowani. Teraz nareszcie mogą odwiedzić rodziny.
– To potencjalni przyszli turyści w Polsce – dodaje Ewa Binkin. – Znają swój kraj stosunkowo mało, bo nie stać ich było na zwiedzanie. Trochę się dorobią i zaczną jechać nie tylko do rodzin, ale także na wakacje do wcześniej nieznanych sobie miejsc.
Inną nową kategorię klientów, choć z pewnością nieznaczącą w obrotach samego biura, ma Polorbis (choć nie tylko), położony najbliżej Konsulatu Generalnego RP – tu najczęściej kierowani są ci, którym się w Wielkiej Brytanii nie powiodło i nie mają nawet pieniędzy na powrót do Polski. W takich losowych przypadkach Konsulat użycza pożyczki, która musi być zwrócona po powrocie do kraju.

LOT konkuruje
Otwarcie „nieba nad Polską” stworzyło nową sytuację dla Polskich Linii Lotniczych LOT. – Potraktowaliśmy to jako wyzwanie – mówi Waldemar Noszczak, dyrektor londyńskiego biura LOT. – Tani przewoźnicy są z pewnością dla nas konkurencją, ale to zdrowa konkurencja.
LOT obniżył nieco ceny biletów i otworzył własną tanią linię Centralwings. „Naszym kapitałem – mówił w jednym z wywiadów dyrektor Centralwings Piotr Kociołek – jest 75-letnie doświadczenie Polskich Linii Lotniczych LOT. Liczymy na klientów, którzy mają do LOT-u, i słusznie, zaufanie”. To właśnie LOT wypożyczył Centralwings samoloty, które są obsługiwane od strony technicznej w LOT-owskich hangarach. Na razie linia ta ma po jednym locie do Warszawy i Krakowa, ale planowana jest obsługa kolejnych tras. Nie bez znaczenia jest to, że samoloty Centralwings latają z lotniska Gatwick, które ma dogodne połączenie z centrum Londynu. Dyrekcja LOT jest zdania, że jeśli uda się w pierwszym roku uzyskać 75-procentowe zapełnienie miejsc w samolotach, to będzie można mówić o sukcesie.
Wejście Polski do Unii Europejskiej pozytywnie wpłynęło na zainteresowanie Brytyjczyków Polską. Według danych Instytutu Turystyki, w 2004 r. odwiedziło Polskę ponad 200 tys. turystów brytyjskich. W tym roku tendencja jest nadal wzrostowa – porównując dane pierwszego kwartału 2005 r. z tym samym okresem roku 2003 odnotowano wzrost o 53 proc.

Dzika przyroda i ciche miejsca
– Wejście na rynek tanich przewoźników – mówi Jerzy Szegidewicz, dyrektor londyńskiego POT – sprawiło, że Polska przestała być postrzegana tylko jako kraj Warszawy i Krakowa. Coraz częściej mamy pytania o podróże w okolice Wrocławia, nad morze, do Poznania, czy na Mazury. Turyści nie jeździli tam, bo bali się oddalać od lotnisk. Dlatego największym powodzeniem, poza Warszawą i Krakowem, do tej pory cieszyło się Zakopane, do którego łatwo jest z Krakowa dojechać. Teraz takich ciekawych miejsc jest znacznie więcej. I w tym widzę przyszłość dla rozwoju polskiej turystyki. Mamy kraj oferujący ludziom to, czego nie znajdą na zatłoczonych plażach Hiszpanii – dziką jak na Europę przyrodę i ciche miejsca.
Niestety, za tym zwiększonym zainteresowaniem nie idzie odpowiednia akcja promocyjna. Marek Szczepański, wiceminister do spraw turystyki w Ministerstwie Gospodarki i Pracy, mówi: „Jesteśmy wciąż krajem na dorobku i jeśli myślimy o zrównoważeniu budżetu, to o zwiększeniu wydatków budżetowych na promocję Polski nie ma co liczyć”.
Polskie biura turystyczne działające w Londynie dobrze przystosowały się do zmienionej sytuacji, jaką było wejście Polski do Unii Europejskiej. Znakomicie ze zwiększoną konkurencją radzą sobie także Polskie Linie Lotnicze LOT. Gorzej, że nie potrafią zrozumieć jak wielkie możliwości kryją się w turystyce polscy decydenci. Fundusze na promocję Polski, jakie otrzymuje londyński Ośrodek Polskiej Organizacji Turystycznej z roku na rok są obcinane.
– Mamy propozycje od tanich przewoźników, by wspólnie prowadzić promocję Polski – mówi Jerzy Szegidewicz. – Niestety, rozkładam ręce. Nie mam funduszy. Jakże byłoby dobrze, aby w metrze obok plakatów reklamujących tanie linie wisiały plakaty o Polsce, nie mówiąc już o przedsięwzięciach promocyjnych na większą skalę. W rezultacie tanimi liniami lata 70 proc. Polaków. Te proporcje można zmienić. Na prowadzenie porządnej kampanii promocyjnej potrzeba minimum 500 tys. dolarów rocznie. Wtedy wzrost przyjazdów Brytyjczyków do Polski byłby znacznie większy niż jest obecnie. Dopóki jednak ci, w których rękach leżą decyzje, nie zrozumieją, że turystyka to ogromna szansa na zwiększenie dochodów państwa, dopóty Polska będzie przegrywać konkurencję z Czechami, Węgrami czy Słowenią.

Katarzyna Bzowska

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska