22/03/2005 12:56:08
Któregoś dnia do biura Zjednoczenia Polskiego przyszedł Anglik - jeden z tych, którego nie dostrzega się w tłumie. Szary, trzydziestokilkuletni mężczyzna. Chciał dowiedzieć się czegoś więcej o Polsce, a szczególnie o Krakowie. Postanowił bowiem tam właśnie pojechać, by uczyć angielskiego. Miał podobno za sobą jakieś studia, uczył w Londynie cudzoziemców angielskiego, ale od wielu miesięcy był bezrobotny. I dlatego chciał zacząć karierę gdzieś indziej, gdzie czułby się potrzebny. Jego wybór padł na Polskę, bo zauważył, że właśnie Polacy przyjeżdżają tłumnie do Londynu. Wielu z nich nie potrafi wymówić żadnego słowa po angielsku. Najczęstszymi klientami Zjednoczenia są właśnie tacy Polacy. Szukają pracy, nie mają gdzie mieszkać, ktoś ich oszukał. W tym miejscu Anglik wybierający się do Polski był czymś niezwykłym.
Jak się jednak okazuje, nie jest on unikatem i nie jest prawdopodobnie żadnym altruistą. Wydrukowany niedawno w Timesie artykuł opowiada o takich właśnie mężczyznach. Samotni, bez osiągnięć zawodowych, przeżywający utratę tożsamości, wywołaną w dużym stopniu zbytnią przedsiębiorczością angielskich kobiet, które dystansują mężczyzn na każdym niemal odcinku. W Polsce ci zagubieni faceci stają się atrakcyjni, nawet dla młodych, pięknych dziewcząt, o których na londyńskim East Endzie mogliby tylko pomarzyć. W czym tkwi ich nagły urok? Odpowiedź jest prosta: są Anglikami.
Obie strony oszukują
Wiele z tych urodziwych dziewcząt - studentek, uczennic ostatnich klas szkół średnich - marzy o wyjeździe do Wielkiej Brytanii. Przedtem chcą jednak nauczyć się angielskiego i to nie z podręczników, ale w praktyce. Patrzą w poznanych gdzieś przypadkowo Martinów czy Kevinów jak w obrazek. Oni zaś roztaczają przed nimi uroki Londynu, mówiąc o miejscach znanych im jedynie z plotkarskich stron kolorowych magazynów. Czasem o najgorszych pubach mówią tak, jakby to były ekskluzywne nocne kluby z atrakcyjną publicznością.
Jeden z bohaterów reportażu zamieszczonego w Timesie otwarcie przyznaje, że w Polsce staje się playboyem. I bez żenady dodaje: „Kobiety. Jadę do Polski tylko dla nich”. Bardzo często są to dziewczyny z tak zwanych dobrych domów, które dobrze wiedzą, że znajomość angielskiego jest dla nich niezbędna, jeśli chcą znaleźć pracę - jakąkolwiek pracę w Londynie. Nigdy w życiu nie byłoby ich stać na to, by płacić za kilkugodzinną konwersację z rodowitym Anglikiem. A tak mają to za darmo. Obie strony do pewnego stopnia oszukują - ale tylko do pewnego.
Magia rodowitego Anglika
Pokazałam ten artykuł Benowi. Ten 19-latek, zwyczajem swoich angielskich kolegów, zrobił sobie rok przerwy przed podjęciem studiów. Przez kilka miesięcy podróżował z przyjacielem, Amirem. W swych europejskich wojażach postanowili zawitać także do krajów Europy Wschodniej, które dla nich są tak samo egzotyczne, jak Afryka czy Azja. Byli w Budapeszcie, Pradze, wreszcie w Krakowie. Ben o Krakowie mówi z zachwytem. Ponoć żadne z innych miast tej części Europy nie jest aż tak atrakcyjne. Trochę zdumiało mnie jego nagłe zainteresowanie naszą historią i krakowską architekturą. Gdy jednak po przeczytaniu tekstu z Timesa mruczał coś niewyraźnie, patrząc w ziemię, pomyślałam, że autor trafia w samo sedno.
To właśnie niezbyt urodziwy, ale za to niebieskooki, z jasnymi włosami Ben - na co dzień mruk odpowiadający monosylabami na pytania - cieszył się tam ogromnym powodzeniem. Wystarczyło, że wszedł do studenckiej dyskoteki, by już otaczał go tłumek dziewcząt. Magia rodowitego Anglika działała. Co innego Amir. Dziewczyny nie chciały wierzyć, że piękny, o śniadej cerze chłopak, którego dziadek przyjechał z Indii zaraz po wojnie, mówi równie dobrą angielszczyzną.
Polki potrafią… gotować
Ben nadal prowadzi internetową korespondencję z kilkoma poznanymi w Krakowie dziewczynami. Poprawia nawet ich angielskie teksty, które muszą oddać, by zaliczyć lektorat na studiach. Wybiera się do Polski także w tym roku podczas wakacji. Nie jedzie już w ciemno. Ma zapewnione mieszkanie, obiecane wyprawy do lasu na grzyby i podróże samochodem (tatusia) po całej okolicy. Z pewnością pojedzie do Zakopanego. Jego wiedza o Polsce jest niewiele lepsza niż rok temu. Gdańsk, „Solidarność” i przeszłość komunizmu kompletnie go nie interesują, podobnie jak współczesna polska polityka. Wie natomiast, że w porównaniu z angielskimi rówieśnicami Polki potrafią lepiej gotować, a nawet może liczyć na upranie i uprasowanie koszuli.
Jego polskie koleżanki wybierają się na jesieni do Londynu i już każą mu szukać pracy. Postawa Bena, że „jakoś to będzie” wcale ich nie zachwyca. On zresztą ze swej strony nie oferuje im miejsca do spania na wersalce w mieszkaniu rodziców. Mówi, że przecież będą mogły wynająć mieszkanie, tak jak robią to tysiące innych. Skoro daje im tak mało, to dlaczego czekają na jego przyjazd? Chcą sprawdzić, czy w ciągu roku poprawił się ich angielski. W lekcje z rodowitym Anglikiem warto zainwestować.
Amir zapewne spędzi wakacje sam.
Samoloty tanich linii lotniczych wracają do Polski często tylko w połowie wypełnione. Większość z podróżnych to Polacy, ale wcale nie małą grupę stanowią „nauczyciele angielskiego”. Gazety brytyjskie ostrzegały przed „powodzią” polskich emigrantów. Drobny strumyczek angielskich mężczyzn płynie w drugą stronę.
Katarzyna Bzowska
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...