14/12/2004 12:01:52
Nazwa Alperton sięga korzeniami 1199 roku i wywodzi się od farmy Alprinton, złożonej z 12 zagród i należącej do księcia Eahlboert. Przez wieki rolnicy z Alperton dostarczali siano dla londyńskich koni, ówczesnej siły pociągowej miasta. Bujny i burzliwy rozwój osady zaczął się po wybudowaniu Grand Junction Canal - kanału łączącego Alperton z centralnym Londynem oraz przedmieściami. Gdyby ktoś się uparł, można nim dojść z Little Venice (albo jak kto woli z Camden Town) do Gas Street w Birmingham. Kanał liczy sobie 234 km, ale dla początkujących miłośników spacerów nad kanałem poleca się standardowy 42-kilometrowy maraton: z Camden do centrum malowniczego i spokojnego miasteczka Ricksmansworth.
Mój dom – moja barka
Robert, który przypłynął z Polski własnym jachtem, bardzo sobie chwali londyńskie kanały.
- To najtańszy własny kąt w Londynie – mówi, gładząc swoją długą, siwiejącą brodę. Za kilka funtów tygodniowej opłaty można cumować w wyznaczonych do tego celu miejscach. Najlepiej blisko pubu i supermarketu. Idealnym miejscem jest Alperton, bo ma aż dwa przykanałowe puby, a wejście do całodobowego Sainsbury znajduje się 20 metrów od kanału. Można więc, gdyby ktoś chciał, wyjść sobie po ciepłe bułeczki w pidżamie.
Kanałem tym można płynąć z Londynu przez spokojne angielskie hrabstwa, mijając po drodze liczne przystanie. W zacumowanych tam barkach, łódkach i jachtach mieszkają całe rodziny. I to nie przypadkowo i tymczasowo. Niektórzy cumują już od wojny. Są też i tacy, którzy urodzili się na barkach - i to nie barkach położnej. Spacer z Camden na Alperton nie powinien zająć nam więcej niż 2 godziny, bo do pokonania mamy 9,5 kilometra. Warto wybrać się w którąś niedzielę na alternatywny spacer wzdłuż kanału. Na pewno zaskoczą nas kilkunastometrowej wysokości akwedukty – mosty, którymi poprowadzony jest kanał nad drogami.
Cynamon i wanilia
Rozkwit współczesnego Alpertonu zaczął się w latach siedemdziesiątych, gdy wzdłuż odnowionej Ealing Road otworzyli swoje pierwsze sklepy hinduscy emigranci z Kenii. Dzisiejsza Ealing Road to ikona multikulturowego Londynu. Rozmawia się tu wszystkimi dialektami Indii i Pakistanu, po bengalsku i w językach gudżarati, hindu, pandżabi i urdu. Każda z tych malowniczych kultur przyniosła ze sobą tradycyjne potrawy. Przy Ealing Road sprzedaje się w całodobowych warzywniakach wszystkie możliwe owoce i warzywa o dziwnie brzmiących nazwach, kształtach i kolorach. Wybrukowany przez Rzymian trakt jest dzisiaj atrakcją turystyczną Londynu. Zaglądają tu Polacy, polujący na tanie ciuchy i kuchenne gadżety.
Można tu kupić kardamon - przyprawę i wyśmienity dodatek dosypywany do kawy. Kardamonu jest tu aż pięć rodzajów - od łagodnego zielonego po ostry, czarny, o nieprzyjemnym zapachu. W sklepach przy Ealing Road dostaniemy także korę drzewa cynamonowego i laski wanilii, niezbędne dla każdego konesera dobrej kawy i deserów. Żaden cynamon w proszku nie zastąpi aromatu świeżo zmielonej kory cynamonowej.
Nieodłącznym elementem kultury hinduskiej i jej folkloru są złotnicy i jubilerzy. Złoto, lśniące złoto... tylko ono ma wartość w piwnych oczach Hindusek. Prawie każdy sklep jubilerski przy Ealing Road zatrudnia złotników, którzy na zapleczu lub w warsztatach na Southall wytwarzają oryginalne i niepowtarzalne pierścionki, naszyjniki, kolie i obrączki.
Piękne i niedostępne
Tylko na Ealing Road kupimy sari i salwar kamees - tradycyjny strój hinduski, gdzie salwar to spodnie, ale bardziej jak od pidżamy, a kamees to górne okrycie, kamizelka. Tradycyjni, urodzeni w Indiach Hindusi chodzą w takich właśnie tradycyjnych strojach. Młodzi natomiast czeszą się na Brada Pitta, a młode Hinduski zakładają mini i robią krzykliwy makijaż. Mimo wszystko jest to jednak hermetyczne i niedostępne środowisko. Do rzadkości należą związki Hindusów z Europejkami czy Polaków z Hinduskami.
Niezwykłą popularnością cieszą się w środowisku brytyjskich Hindusów błyskawiczne randki czyli tzw. speed dating. Prawie co tydzień organizowane są na Alperton i połączone z dancingiem albo klubem nocnym, gdzie następuje dalsze przełamywanie lodów. Niestety nie są przeznaczone dla Polaków ani ludzi o odmiennym kolorze skóry. Piszę niestety, bo dla wielu z nas młoda Hinduska w europejskim stylu to symbol nie tylko bhangra bitu (nowoczesnego tańca), ale przede wszystkim kobiecości i seksapilu. A ojcowie nie zmrużą nawet oka przy wydaniu jednego czy dwóch milionów funtów na huczny ślub córki. Nowobogaccy Hindusi, zwani gudżarati gliterati (to od złota), którzy ciężko pracowali w latach 70. i 80. w swoich sklepikach przy Ealing Road, dzisiaj mieszkają na Hampstead i Highgate i podróżują do Bomabaju własnymi odrzutowcami. Jeden z elity, londyński bilioner Laxmi Mittal, wydał na ślub córki ponad 5 milionów funtów. Uroczystość miała miejsce w ogrodach St. Cloud w Paryżu. A „do kotleta” śpiewała Kylie Minogue.
Szczególnie teraz, w okresie Diwali, Ealing Road kwitnie i nabiera kolorytu. Diwali to hinduski sylwester i Nowy Rok, który w tym roku przypada na 12-13 listopada i zbiega się z nowym rokiem według muzułmańskiego kalendarza, wyznaczonym na 15 listopada. Ulica staje się jeszcze bardziej ruchliwa i barwna. Na chodnikowych straganach jeszcze do niedawna można było kupić przepyszne żółte, słodkie mango, niedostępne poza Ealing Road. Wprawdzie sezon na owoce mangowców już się skończył, ale można za to kupić świeżego, zielonego kokosa, z orzeźwiającym mlekiem w środku. Jeżeli ktoś nie chce takiego orzeźwienia, wypijanego bezpośrednio z kokosa przez słomkę, może zażyczyć sobie sok z trzciny cukrowej, serwowany z domieszką cytryny.
Rozkosz za parę funtów
W londyńskich restauracjach i barach można skosztować specjałów kulinarnych ze wszystkich stron świata. Smakosze mogą zamówić najbardziej wyszukane kompozycje mistrzów kuchni. Na jedzenie można w tym mieście wydać majątek, ale poszukiwacze kulinarnych przygód znajdą na Alperton coś godnego zainteresowania nawet za kilka funtów. Po obu stronach Ealing Road można znaleźć pięć wegetariańskich restauracji.
W samym sercu hinduskiej dzielnicy, wśród straganów i sklepików w atmosferze ruchliwego Bombaju i Madras mieści się jedna z nich - „Satkar” – wegeteriańska hinduska restauracja (satkar w dialekcie pandżabi znaczy „ciepłe przywitanie” albo „zaproszenie do wspólnego spożywania posiłku”) - prowadzona jest przez Gopala Bhamara, sympatycznego Hindusa z Bombaju. Nie martw się, jeżeli nie znasz angielskiego. Wystarczy, że powiesz kemcho - co znaczy “jak się masz”. Można też na niezrozumiałe pytanie kelnera odpowiedzieć: „Huma ja me choo”, czyli „Mam się dobrze”, a kelner już zatroszczy się o nasz żołądek. Wszystkie potrawy są w cenie od 1.50 do 5.00 funtów. Obiad na dwie osoby - przystawka, główne danie, ryż i dodatki - kosztuje między 8 a 13 funtów.
Na zaostrzenie apetytu warto wybrać jakąś przekąskę, np. Bombaj snacks, i sałatkę, np. Batera Wada albo Pani Poori. Są to zazwyczaj różne warzywa w pikantnej mieszaninie sosów. Prawdziwa rozkosz kulinarna! Do wyjątkowo ostro przyrządzonej marchewki nie da rady podejść bez dzbanka z wodą, której wypija się do hinduskich potraw sporo. Wybór dania podstawowego może być trudny, gdyż nazwy potraw niewiele ci powiedzą. Nie przejmuj się tym jednak. Na pewno się nie zawiedziesz, gdy będziesz kierował się przy wyborze dań ich brzmieniem lub pisownią. Główne dania można wybrać z listy południowoindyjskich potraw z rejonów Gudżarati albo Pandżabi. Polecamy Navratan Kurma - warzywa, owoce i orzechy w ostrym sosie curry ze śmietaną (3 funty). Warto też spróbować Garlic Naan - hinduską bułkę/chlebek zaprawioną czosnkiem (1.50 funta). Restauracja jest schludna i czysta, do posiłków gra hinduska muzyka. Nie zdziwcie się, jeżeli będziecie jedynymi białymi w restauracji. Wychodząc, pozdrówcie właściciela słowem Awjo (cześć, do zobaczenia).
Jeżeli nie chcecie głowić się nad tym, co znaczy Barfi (tradycyjny świąteczny deser z kokosów, czekolady, mleka i tłuszczu roślinnego), alool kulmook czy dżińdżi poolok, odwiedźcie jedną z dwóch restauracji, w której za sześć funtów można najeść się do woli i do woli, samemu wybierając sobie smakowicie wyglądające potrawy, przystawki, dodatki i desery.
Robert Alexander Gajdziński
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Kursy szkolenia uprawnienie itp....
Chcesz odmienić swoją sytuację materialną i zaczac zarabiac ...
Simvic-najstarszy skup metali kol...
NAJWIĘKSZY W LONDYNIE SKUP METALI KOLOROWYCH PŁACIMY NAJWYŻS...
Tanie kursy uk na wszystkie wozki...
TANIE KURSY UK NA WSZYSTKIE WOZKI WIDLOWE I MASZYNY BUDOWLAN...
Skup zlomu i metali scrap metal ...
07738821271NAJWIĘKSZY W LONDYNIESKUP METALI KOLOROWYCHPŁACIM...
Tanie kursy uk na wszystkie wozki...
Zdobądź uprawnienia uprawnienia na wozek widlowy i zacznij z...
Szukasz pracy ? podnies swoje kwa...
Przestań ubiegać się o nisko płatne prace!!! Zmień swoją rze...
Kursy szkolenia uprawnienie itp....
Chcesz odmienić swoją sytuację materialną i zaczac zarabiac ...
Szukasz pracy ? podnies swoje kwa...
Kategoria uslugi: 1. CSCS - CPCS - IPAF - NPORS - CPC 35H - ...
Szukasz pracy? sprawdź naszą ofer...
SZUKASZ PRACY? PODNIES SWOJE KWALIFIKACJE I ZACZNIJ ZARABIAC...