MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

14/12/2004 12:00:53

Nie boje się łopaty

z Ryszardem Kostrzewskim – Peją, czołową gwiazdą polskiego hip-hopu, tuż przed londyńskim koncertem rozmawia Katarzyna Jaklewicz

Goniec Polski .:. Polski Magazyn w Wielkiej BrytaniiJesteście w Londynie po raz drugi. Czy tutejsza publiczność reaguje tak samo, jak w Polsce?
To, co tutaj zobaczyłem, można porównać do dobrego koncertu w Polsce. Reakcje są emocjonalne, żywiołowe, co jest jak najbardziej pożądane przy tego typu bibach. Jak jest taka atmosfera, łapiesz wiatr w żagle. Po postu grasz koncert i zapominasz o wszystkim innym. Kiedy poprzednio tu graliśmy, byłem chory - miałem zapalenie krtani i górnych dróg oddechowych. Dobra reakcja publiczności bardzo stymulowała, zmuszała, żeby się starać.
Teraz zresztą też jestem chory, no ale to już moja głupota, skoro tyle co się antybiotyki odstawiło, to już szło gdzieś tam do baru, piło. Nie jestem w formie fizycznej, czy nawet psychicznej... Ale, damy radę!

 

- Graliście jeszcze gdzieś za granicą?
Zdarzyło się w Niemczech, w Czechach...

- Dla Polaków czy Czechów?
Dla Czechów. Było to w 2000 roku. Ludzie byli jacyś zamuleni – trudny odbiorca. Nie wiem, może wyszły różnice kulturowe... Takie sobie były te koncerty. Jest opinia, że w Czechach i na Słowacji polski rap jest bardzo popularny. Muszę powiedzieć, że tamte koncerty zupełnie tego nie odzwierciedlały.

- Ci, którzy nie słuchają hip-hopu, zwłaszcza starsi, kojarzą go głównie z wulgaryzmami. Kiedy zaczęłam słuchać waszych tekstów, zorientowałam się, że hip-hop ma treść, przekaz. Może szkoda, że te „k…” przesłaniają całą resztę?
Te wszystkie rzeczy, te „k…” to jest przekaz emocji, wpływ chwili podkreślony wulgaryzmem. To jest słowo w codziennym użyciu, które codziennie słyszy się u tych Polaków pod blokiem, w supermarkecie i tak samo u tych na obczyźnie.
Ważniejsze jest, gdzie się te wulgaryzmy pojawiają. A to, co ostatnio w Polsce, w ciągu ostatnich 5 lat, powstaje, to są bardzo dobre produkcje, dobre rymy. To jest ważniejsze.

- Zostańmy przy tekstach. Przekonujecie w nich, że pieniądze i sława nie zmienią was. Trudno mi uwierzyć, że widzisz, jak na koncertach setki osób wyciągają do ciebie ręce i to zupełnie po tobie spływa.
Myślę, że nie ma co udawać – to jest przyjemne, człowiek cieszy się, przyzwyczaja. Gorzej gdybyśmy bez tego wszystkiego, bez tego wywiadu popadali w depresję.
Słuchaj, ja nie zacząłem tego robić, żeby udzielać wywiadów, kręcić teledyski czy być rozpoznawanym na ulicy. Grało się, bo ta muzyka się podobała i chciało się robić coś w tym kierunku. Chcieliśmy, żeby efekt naszej pracy został zauważony - czy to na płycie, czy na koncercie. Tak się stało i to jest właściwy owoc naszej pracy. Popularność nie jest celem, tylko konsekwencją tych działań.
Zresztą kiedy byliśmy w undergroundzie, graliśmy bez kasy i bez teledysków, a też nas ludzie szanowali. Teraz niektórzy - ja na przykład - sprzedają tysiące płyt. Robimy jednak to samo, co kiedyś, tylko na większą skalę.

- Rap to twoja praca?
Nie nazwałbym tego pracą, ale z tego się utrzymuję – z koncertów, ze sprzedaży płyt. I jestem autentyczny w tym, co robię. Nie mam wyrzutów sumienia, że z tego mam pieniądze. Nie biorę udziału w jakichś chamskich kampaniach reklamowych, żadna sieć telefonii komórkowej nie pompuje we mnie kasy.

- Odrzuciłeś jakieś propozycje?
Odrzuciłem parę propozycji reklam, tras koncertowych. Fakt, że ubiera nas firma Puma. Ale to ja sam się do niej zwróciłem, bo od kilku lat i tak ubieram się w rzeczy tej firmy. Można powiedzieć, że nadużyłem tu popularności - nic nam nie płacą, ale dają nam ubrania.

- Z czego więc zrezygnowałeś?
Trasy koncertowej Reeboka. Mieliśmy jeździć po Polsce autobusem Reeboka – grać, promować teledyski. Zamiast nas pojechała grupa Fenomen. Zrezygnowałem z udziału w reklamie Sprite’a i paru jeszcze takich innych rzeczy.

- Dla ideologii?
Dla siebie. Żeby móc sobie spojrzeć w twarz. Pozostaję sobą i ci, którzy słuchają moich kawałków, to wiedzą.

- Myślisz, że w tych czasach można się nie sprzedać?
Myślę, że osoba, która mówi, że nie jest na sprzedaż, nie sprzeda się tanio. Ja staram się być uczciwy w tym, co robię. Żyję z muzyki. Nie interesuje mnie marketing, nie interesują inne dziedziny kultury. Nie mam swojej linii ubrań, nie zarabiam na logo. Nie ma mnie na butelkach coca-coli, nie robię konkursów. Nie ma mnie na zdrapkach. Myślę więc, że cały czas trzymam się jednego tematu.

- A jak pewnego dnia się skończy, to co będziesz robić?
Tak jak mówiłem – robiłem rap przed popularnością i kiedy popularność minie, nadal będę to robił.

- No dobrze, ale z czegoś trzeba żyć.
Nie założyłem sobie, że całe życie będę się utrzymywał z hip-hopu. Każdy z nas żyje ze świadomością, że kiedyś trzeba będzie ustąpić pola młodszym. Nie wiem, ile jeszcze płyt uda mi się nagrać, i nie wiem, co później będę robił. Nie zabezpieczam się na przyszłość. Moim celem nie jest pomnażanie pieniędzy.

- Ale masz jakiś zawód?
Nie. Nie mam ukończonej żadnej szkoły średniej. Nie mam żadnego wyuczonego zawodu. Do pewnego momentu byłem prawie bezdomny. Nie miałem ubezpieczenia i nadal nie mam. Trochę pieniędzy zarobiłem– z tego nie mam się zamiaru tłumaczyć, bo nie zostałem sztucznie wypromowany. Doszedłem do tego swoją pracą i innej pracy teraz nie mam. Ale jak trzeba będzie, to znajdę pracę. Nie boję się iść do łopaty. Pracowałem fizycznie i z tej pracy na początku dopłacałem do grania, opłacałem studia nagrań, dojazdy na koncert, które grałem za darmo.

- Czym się zajmowałeś?
Różnie. W drukarni pracowałem – zajmowałem się introligatorką, składałem kartony. To była ciężka, fizyczna praca. Jak przyszedł transport papieru, to trzeba było całego TIR-a rozładowywać. To było prawie 10 lat temu i jako sierota bezdomna, bez rodziców, nauczyłem się sobie radzić. Muzyka czy nie muzyka - będę umiał utrzymać rodzinę, choć nie wiem jeszcze jak. Może będę miał studio nagrań, może będę menadżerem i sam będę wyławiał talenty – zobaczymy. Nic na siłę.

- Jesteś żonaty, masz 28 lat. Nie boisz się, że za parę lat będzie cię śmieszyć ta cała przypisana do rapu ideologia, to powtarzające się w piosenkach „kocham hip-hop”?
Nie traktuję tego jako ideologii. Wiesz co, słucham tego od 16 lat. Wcześniej też interesowałem się muzyką. Były lata osiemdziesiąte – Modern Talking, Lady Punk, potem Michael Jackson, stare rzeczy – James Brown. W pewnym momencie trafiło na rap i wiedziałem, że to jest gatunek, w którym się odnajdę.

- Myślisz, że nie będziesz ewoluować? Zawsze będzie rap?
Nadal lubię czasem posłuchać popu, ale rap będzie zawsze, do zaje...ania.

- Trudno mi sobie wyobrazić sześćdziesięcioletnich hip-hopowców...
Jak będziesz widzieć sześćdziesięcioletnich hip-hopowców, to na pewno będziemy my – ci, którzy zaczynali. Oby Bóg dał, żebyśmy dożyli!


Peja wystąpił w londyńskim klubie Turnmills w niedzielę, 14 listopada. Organizatorem koncertu było HWDP ICE.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska