Badania przeprowadzono na grupie 18 tys. pacjentów w wieku od 32. do 59. roku życia. Osoby, które spały na dobę 4 godziny lub mniej były średnio o 73 proc. bardziej narażone na otyłość niż osoby korzystające w pełni z wypoczynku nocnego. Śpiący po 5 godzin na dobę mieli o 50 proc. wyższe ryzyko otyłości, a osoby śpiące po 6 godzin już tylko o 23 proc.
Co więcej, związek między ilością snu a ryzykiem tycia pozostał bez zmian, nawet gdy badacze uwzględnili w analizie czynniki mogące wpływać na masę ciała, tj. depresję, aktywność fizyczną, picie alkoholu, przynależność etniczną, poziom wykształcenia, wiek i płeć.
I choć teoretycznie wyniki te zdają się być nielogiczne, to jednak badacze mają na to wytłumaczenie. Ich zdaniem, niedobory snu powodują zaburzenia w połączeniach nerwowych regulujących apetyt i przemianę materii, a także zmiany w wydzielaniu hormonów (np. leptyna i grelina) wpływających na te procesy.
Prowadzący badania dr James Gangwish z Uniwersytetu Columbia uważa, że korzenie tego zjawiska mają związek z czasami prehistorycznymi. W toku ewolucji człowieka promowany był bowiem taki rodzaj przemiany materii, który pozwalał ludziom odkładać tkankę tłuszczową w okresie letnim, gdy pożywienie było łatwo dostępne, a noce były krótsze. Miało to zapewnić ludziom przetrwanie w okresie zimy, gdy noce stawały się dłuższe i doskwierał brak pokarmu. Dlatego, mimo że dostępność pokarmu nie jest obecnie związana z porą roku, mniejsza ilość snu może być odczytywana przez organizm jako sygnał do magazynowania tłuszczu
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.