Noc była zimna, temperatura spadła poniżej zera, mimo to miasteczko namiotowe w centrum Kijowa rozrosło się. Dla większości mieszkańców Ukrainy stało się ono symbolem demokracji, symbolem marzeń o wolnym i sprawnie zarządzanym państwie.
–
Nie jesteśmy uzbrojeni. Nie mamy żadnej broni, tylko balony i flagi narodowe i pomarańczowe flagi Juszczenki. Jesteśmy tu by bronić wolności naszej i naszych dzieci – mówią demonstranci.
Wiktor Juszczenko i jego zwolennicy nie uznali wyników wyborów ogłoszonych w poniedziałek przez Centralną Komisję Wyborczą. Ich zdaniem wyniki zostały sfałszowane. O manipulacjach i oszustwach mówią też międzynarodowi obserwatorzy. –
Żądamy prawdy, nie uznamy kłamstwa – mówią demonstranci.
Premier Wiktor Janukowycz, ogłoszony w poniedziałek przez Centralną Komisje Wyborczą zwycięzcą wyborów zaapelował wieczorem do protestujących, by rozeszli się. Zapewnił też, że respektuje ich wybór i odmienne zdanie. Władze Kijowa, Lwowa i czterech innych miast już ogłosiły, że tylko Juszczenko jest legalnie wybranym prezydentem i będą wykonywać tylko jego polecenia.
Rozpoczęcie strajku ogłosili studenci i wykładowcy Akademii w Kijowie. Gotowość strajkową – studenci uniwersytetu lwowskiego. Wiktor Juszczenko ogłosił kampanię obywatelskiego nieposłuszeństwa i zapewniał, że nie da sobie odebrać zwycięstwa. –
Nie rozchodźcie się. Pozostańcie na tym placu. Jadą do nas dziesiątki tysięcy ludzi – mówił do tłumu.
Niezależna telewizja Kanał 5 informuje jednak, że policja blokuje drogi prowadzące do stolicy. Na obrzeżach Kijowa już doszło do incydentów. Opozycja spodziewa się, że do szturmu na miasteczko namiotowe może dojść w południe, gdy minie termin zezwolenia na demonstrację
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.