08/11/2004 12:07:30
Przede wszystkim warto poznać tajniki angielskiego zachowania. Okazuje się bowiem, że istnieją zwyczaje i niepisane reguły, którymi posługują się Wyspiarze. Trzeba je zgłębić, by mieszkać w takiej metropolii jak Londyn, rozwijać się zawodowo i „jednoczyć” z tutejszym społeczeństwem.
Poznajemy Anglika
Polacy, gdy poznają kogoś nowego, zaczynają od podania imienia. Potem szybko i łatwo mówią o zawodzie, zainteresowaniach, stanie cywilnym, a nawet nieco bardziej intymnych szczegółach życia osobistego.
Anglicy mają w tej materii trudniejsze i bardziej pokrętne reguły. Można nawet powiedzieć, że postępują zupełnie odwrotnie. Na angielskim przyjęciu nikt nie przedstawia się na początku rozmowy. Konwersację najlepiej zacząć od narzekania na pogodę - lub korki uliczne, jeśli za oknem jest ładnie. Pogoda jest w Wielkiej Brytanii ulubionym tematem, mimo że nie ma tu huraganów ani monsunów, a dwucentymetrowa warstwa śniegu potrafi sparaliżować połowę Londynu. Jest tak ze względu na jej zmienność – doskonały pretekst do komentarzy i narzekań. Warto jednak pamiętać, że nawet taka rozmowa o niczym kieruje się swoimi regułami i nie można powiedzieć byle czego.
1. Trzeba zgodzić się z rozmówcą
Jeśli ktoś zagai, że jest zimno, należy to potwierdzić – choćbyśmy osobiście uważali, że jest w miarę ciepło. Dopiero po tym rytuale można na przykład powiedzieć, że na szczęście nie jest się na zimno wrażliwym. Rozmowa o pogodzie służy znalezieniu wspólnego punktu widzenia, zawarciu przymierza i zachęceniu do dalszej wymiany zdań.
2. Należy uważać z ekscentrycznością pogodowych upodobań
Anglicy lubią, gdy wszystko jest umiarkowane. Jeśli ktoś powie, że lubi, gdy jest zimno i deszczowo (najgorsza pogodowa opcja) lub stwierdzi, że nie lubi słonecznych dni (nie mylić z gorącymi), postawi swojego rozmówcę w niezręcznej sytuacji.
W dobrym tonie jest utyskiwać i w ten sposób znaleźć sobie towarzysza niedoli. Później można przejść do tematów ogólnych, np. bieżących rewelacji ze świata.
Nie należy zadawać Anglikowi żadnych pytań wprost dotyczących imienia, pracy, sytuacji rodzinnej. Pamiętajmy, że ten naród nade wszystko ceni sobie prywatność. Mówi się tutaj: „My home is my castle”, czyli: „Mój dom jest moją twierdzą”. Zapytanie kogoś: „Czym się zajmujesz zawodowo?” jest równoznaczne z pytaniem: „Ile zarabiasz? Jaki jest twój status społeczny?” Traktowane to jest jako nietakt. Bo dlaczego udzielać obcemu takich informacji?
Jak więc dochodzi do tego, że w ogóle możemy kogoś poznać?
Otóż możemy. Musimy zadawać pytania krążące wokół tematów tabu. Przykład: przy okazji rozmowy o korkach możemy zapytać, czy nasz rozmówca jeździ do pracy samochodem? Gdy wspomnimy o pracy, będzie on zobowiązany dać nam jakieś wskazówki, byśmy mogli odgadnąć, czym się zajmuje. Gdy zgadujemy czyjąś profesję, zawsze wybieramy najwyższy z możliwych statusów społecznych. Jeśli ktoś pracuje w szpitalu, pytamy, czy jest lekarzem (nie pielęgniarką); w kancelarii – prawnikiem (nie sekretarką) itd. Pamiętajmy jednak, żeby nawet przy najbardziej lapidarnych zawodach wykazywać fascynację i zdziwienie, jakby były najbardziej nietypowe na świecie.
Już się rozstajemy, przyjęcie się kończy, a... nie przedstawiliśmy się jeszcze sobie! Robimy to zawsze mimochodem i na końcu, coś w stylu:
- Czy mógłbym dostać twój numer telefonu... ee... przepraszam, nie dosłyszałem twojego imienia…
- Anna.
- A tak. Anno, czy mogę dostać...?
- Tak przy okazji, jestem John.
Oczywiście, jeśli nasz rozmówca nam się nie podobał, nie spytamy go o numer telefonu i w ogóle możemy się wykręcić od podania swojego imienia.
Zaprzyjaźniamy się
Jeśli po kurtuazyjnych rozmowach o niczym uda nam się wymienić imionami i telefonami, nadchodzi czas na następne spotkanie. O czym rozmawiają Brytyjczycy, gdy nie rozmawiają o pogodzie? Przede wszystkim plotkują. Dzieje się tak z powodu reguły nienaruszalności prywatności. Skoro tak trudno nam się dowiedzieć czegokolwiek (nawet zawodu rozmówcy), to prywatne życie innych staje się sensacją numer jeden, a plotkarskie magazyny - najpoczytniejsze. Kto? Z kim? Jak? Gdzie? Kiedy? Plotkują wszyscy bez względu na płeć - i najchętniej na temat osób publicznych.
Kobiety będą robić to teatralnie, szepcząc i używając sformułowań typu: „Nie uwierzysz, co się stało”, „Nie do wiary”. Mężczyźni do plotkowania używają takiego samego tonu, jakby komentowali ostatnie wydarzenia sportowe. Oprócz tego uprawiają jeszcze w inną grę towarzyską, którą można zatytułować: „Moje lepsze niż twoje”. Polega ona na udowadnianiu rozmówcy, że to, co ja wybrałem (np. samochód, sposób golenia, drużyna piłkarska), jest lepsze niż to, co wybrał on. Nawet jeśli Anglik jeździ fiatem, a wolałby BMW, to zawsze będzie obstawać przy zaletach swojego samochodu. Towarzyszy temu podnoszenie głosu i obrzucanie się wyzwiskami. „Sprzeczka” nigdy nie kończy się porozumieniem, ale wymianą pełnych politowania spojrzeń i przejściem do innych tematów - zupełnie jakby nic się nie stało.
W rozmowach nigdy nie mówimy o sprawach osobistych wprost. Jeśli chcemy spytać o radę, bo mamy problemy z dziećmi w szkole, mówimy: „Dziecko koleżanki cioci (lub dalekiej koleżanki)...”
Nigdy również nieproszeni nie udzielamy rad. Zanim wejdziemy na poziom, na którym zaczniemy mówić o swoich problemach i udzielać rad, może minąć naprawdę dużo czasu.
Zaszczycony zaproszeniem
Zaproszenie do angielskiego domu to ogromne wyróżnienie. Należy o tym pamiętać i podziękować kilka razy, zanim się przyjdzie. Potem należy to powtórzyć w trakcie spotkania, bezpośrednio po nim, na następny dzień (dzwoniąc) i po kilku dniach (przysyłając kartkę z napisem „Thank you”, których cały zapas należy obowiązkowo zakupić).
Gdy jesteśmy już w czyimś domu, łatwo się zorientować, z jaką klasą społeczną mamy do czynienia.
Wskaźnikami klasy robotniczej lub niższej średniej są: wyeksponowany duży, drogi telewizor i sprzęt muzyczny; mieszkanie urządzone bez żadnej wrażliwości na styl i modę, firanki w oknach; pamiątki, zdjęcia i ważne dyplomy w salonie; gdy wyjrzymy przez okno - kwiatki na równych grządkach i krasnale (lub inne tego typu ozdoby); taki dom można rozpoznać z daleka po antenie satelitarnej (główny sposób spędzania wolnego czasu jego mieszkańców to oglądanie telewizji).
W najlepszym stylu są domy klasy średniej i wyższej średniej. Tutaj zobaczymy zasłony dopasowane do kolor poduszek i dywanów, drogie komplety meblowe - wszystko jakby żywcem wyjęte z katalogu lub sklepowej aranżacji Johna Lewisa czy Habitatu. Ogród będzie zaprojektowany tak, by wyglądał naturalnie.
Klasa wyższa to powrót do obskurności. Arystokraci często nie kupują mebli, ponieważ je dziedziczą. Zdarza się, że mieszają ze sobą wszystkie możliwe style. W ogrodzie obok artystycznego nieładu musi być kilka uroczych chwastów. Klasa wyższa jest ekscentryczna. Może się więc okazać, że posiada rzeczy zupełnie tandetne i w złym stylu. W takim domu najważniejsze zdjęcia i dyplomy znajdują się w ubikacji na parterze. Każdy gość i tak tam w końcu trafi, a arystokrata nie będzie uchodził za bufona. Wszelki sprzęt RTV pochowany jest w prywatnych pokojach.
Jeśli zostałeś zaproszony na ósmą wieczorem, możesz się spodziewać, że zostaniesz podjęty kilkudaniowym obiadem. Biorąc pod uwagę angielskie zwyczaje żywieniowe, będzie to wielki wysiłek, chyba że państwo domu zatrudniają gosposię. Jeśli na co dzień jada się tu „fish cakes” (gotowe kotlety rybne) z supermarketu, to przygotowanie poprawnego trzydaniowego obiadu będzie nie lada wyczynem.
Angielska dieta
Autorka antropologicznego przewodnika po życiu Anglików, Kate Fox, nazywa brytyjskie podejście do jedzenia „małżeństwem z rozsądku” (loveless marriage) - brak tu bowiem pasji, którą mogą poszczycić się inne narody europejskie. Przykładem mogą być Polacy, którzy przy okazji pobytu za granicą opisują swoje gastronomiczne korzenie: smak grochówki, bigosu i polskiej kiełbasy. Jedzenie jest ściśle związane z przynależnością kulturową. Bez problemu powiemy, skąd pochodzi spagetti i pizza, skąd ślimaki i żabie udka, skąd suszi i sos sojowy. Czy ktoś jednak potrafi jasno stwierdzić, jakie potrawy narodowe mają Anglicy? Chyba tylko pasjonaci kuchni będą na ten temat polemizować, przywołując kulinarne programy Gary’ego Rhodesa o klasycznych potrawach brytyjskich.
Na co dzień Anglicy w ogóle nie przywiązują wagi do tego, co jedzą. Dzień zaczyna się od ciastek lub „batonów śniadaniowych”. Na lunch zjada się kupione kanapki. Wszystko kończy się późnym obiadem po dziewiętnastej, na który składa się góra frytek z octem i solą, smażone mięso lub ryba, makaron z żółtym serem albo inny gotowy zestaw obiadowy z dużą zawartością soli i tłuszczu. Zakąski w ciągu dnia to chipsy i czekolada.
Skąd bierze się ten brak dbałości o dietę?
Otóż Anglicy uważają, że jedzenie jest bardzo intymną czynnością i wykazywanie nią zbyt dużego zainteresowania jest niestosowne lub wręcz obsceniczne. Jeśli mężczyzna interesuje się gotowaniem, uważany jest za zniewieściałego lub nawet podejrzewa się go o homoseksualizm. Istnieje też reguła, że wielkie zaangażowanie i powaga, bez względu na to, czy dotyczy jedzenia, czy innych tematów, nie jest tolerowana.
Warto tu dodać, że Anglicy z różnych klas społecznych jadają inne potrawy. Łączenie pewnych składników świadczy o pochodzeniu z klasy poniżej średniej:
- koktajl z krewetek
- jajka sadzone z frytkami
- pasta (makaron) na zimno z majonezem
- sałatka ryżowa (szczególnie z kukurydzą z puszki)
- owoce z puszki
- zielona sałata z jajkiem na twardo i pomidorami w plasterkach.
- ryba z puszki serwowana bez dodatków
Trendy żywieniowe dotyczące tak zwanego zdrowego stylu życia są obsesją klasy średniej średniej i wyższej średniej. Wydanie przyjęcia staje się prawie niemożliwe. Jeden preferuje dietę Atkinsa, drugi jest wegetarianinem, a trzeci jest na diecie niskokalorycznej. A ostatnio modna jest nietolerancja, na przykład na produkty mleczne.
Klasa wyższa raczej nie ulega modom i często zajada na śniadanie jajka na bekonie i popija brandy w ciągu dnia (królowa matka była tego przykładem). Arystokraci mają jeszcze w sobie coś, co można nazwać powiązaniami z tradycją i kulturą, jeśli chodzi o kwestie jedzenia, ubrania czy umeblowania domu.
Jeśli mówimy o jedzeniu, to warto wspomnieć o herbacie. Anglicy wierzą, że jest ona remedium na wszystko – choroby, stresy, niepowodzenia. Mawiają: „Idź do domu i zrób sobie filiżankę pysznej herbaty”. Jaki rodzaj herbaty? To zależy od statusu społecznego.
Klasa pracująca będzie piła bardzo powszechną PG - mocną, słodką i z mlekiem.
Klasa niższa średnia i średnia średnia wybierze Twining`s lżejszą, już raczej bez cukru.
Klasa średnia wyższa i wyższa będzie się delektować słabą Earl Grey ledwie zabarwioną mlekiem.
Życie seksualne
Jeśli zainteresowanie jedzeniem jest zbyt obsceniczne i tak trudno nawiązać zwykłą znajomość, można by się zastanawiać, jak to w ogóle możliwe, że Anglicy się rozmnażają.
Po tylu kurtuazyjnych herbatkach idzie się do łóżka z termoforem. Wszak gorąca gumowa butelka to jedna z najczęściej przytulanych tutaj rzeczy. Badania antropologiczne wskazują jednak na to, że życie seksualne Anglików niczym się nie wyróżnia. Mówimy oczywiście o tym, co dzieje się po zasłonięciu kotary i rozebraniu się, a przed snem. To, co poprzedza seks (randki, poznawanie potencjalnych partnerów), i to, co po nim następuje, jest obyczajowym dziwactwem. Jak poznać w Anglii potencjalnych partnerów seksualnych?
Muszą zostać spełnione trzy warunki:
1. Miejsce musi pozwalać na nawiązanie luźnej rozmowy z nieznajomymi
2. Alkohol (świetnie przełamuje lody)
3. Środowisko ludzi musi mieć jakieś wspólne zainteresowania, tematy do rozmów
Nie każde miejsce, gdzie Anglicy poznają potencjalnych partnerów, spełnia wszystkie te kryteria. Niemniej najlepsze do flirtowania są przyjęcia, puby, kluby, miejsca pracy, szkoły (np. językowe), kluby sportowe.
Są również inne specjalne miejsca tj. biura matrymonialne, Internet itd.
Ciekawe jest, że w miejscach takich jak kluby czy przyjęcia dla samotnych, Anglicy starają się za wszelka cenę udawać, że ich cel jest zupełnie inny niż poznanie kogoś z zamiarem intymnym. Wydaje im się to zbyt płytkie. Są do tego stopnia przeczuleni, że unikają słowa „randka” – bo jest żenująco zobowiązujące. Ostatnio nie mówi się nawet: „Spotykam się z kimś”, tylko: „Wychodzę z kimś” –eufemizmy muszą być jak najmniej związane z tematem.
Mężczyźni spotykają się, żeby pooglądać kobiety. Robią to oczywiście tak, jakby kobiety ich w ogóle nie interesowały. W klubach młodzież flirtuje, ale zaprzecza seksualnemu podłożu tych kontaktów. W końcu najważniejsza jest muzyka - cel wyższy, a klubowicze są za bardzo „cool”, żeby myśleć w takim miejscu o seksie.
Cała otoczka wokół angielskiego łoża to alkohol, herbatka, rozmowa o pogodzie i mnóstwo angielskiego humoru.
Ze względu na klasowość społeczeństwa obserwujemy tu mity, które w innych krajach już dawno stały się przeżytkiem - np. mit potencji i sprawności seksualnej mężczyzn z klasy robotniczej. Oczywiście dotyczy on tylko młodziutkich kobiet klasy średniej. Romanse mężczyzn z wyższych klas z kelnerkami mogą być też tylko błędami młodości. W tym społeczeństwie nie jest możliwa bajka o Kopciuszku. Klasy rzadko mieszają się między sobą, gdy dochodzi do rzeczy tak ważnej, jak przysięga małżeńska.
Mimo tych reguł Anglicy są narodem, który najwcześniej ze wszystkich Europejczyków rozpoczyna życie seksualne i mimo stereotypowego chłodu wiedzie je zupełnie normalnie. Możemy więc próbować mieszać polską i angielską krew - miejmy nadzieję, że z dobrym skutkiem.
RAMKA
Z życia wzięte
Kamil (recepcjonista, 28 lat)
Przyjeżdżając do Londynu, często upewniałem się, czy jestem dobrze rozumiany. Mówiłem:
- Przepraszam, mój angielski nie jest najlepszy - na co zawsze otrzymywałem tę samą odpowiedz:
- Ależ nie, jest O.K. Twój angielski jest lepszy niż mój polski.
Doszedłem do wniosku, że Anglicy lubią upraszczać sobie życie. Mają cały zestaw sformułowań, których używają z pamięci, żeby nie męczyć się myśleniem. Część swoich rozmów prowadzą automatycznie.
David (właściciel firmy importowo-eksportowej, 44 lata)
Kiedyś zatrudniliśmy z żoną do sprzątania dziewczynę z Polski. Pewnego razu wymienialiśmy z nią rutynowe pozdrowienia: „ How are you? Are you OK? Is there anything we can do for you? Take care. Save journey home”. Przy trzecim spotkaniu, wychodząc do pracy, znów pozdrowiłem ją w podobny sposób. Ona zaś zaczęła mi opowiadać historię swego życia i zwierzać się ze swoich problemów. Nie wiedziałem, co zrobić i jak z tego wybrnąć. Musiałem jej przerwać i wyjść do pracy. Jakiś czas potem zaprzyjaźniliśmy się z inną Polką. To pozwoliło nam zrozumieć pewne różnice. My pytamy „Jak się czujesz?”, „Czy wszystko w porządku?”, by pokazać, że jesteśmy mili, ale nie oczekujemy żadnej innej odpowiedzi niż „Wszystko w porządku, dziękuję – a Ty?” Jest to po prostu rutynowa wymiana zdań, a nie prawdziwa rozmowa.
Christopher ( właściciel firmy budowlanej zatrudniającej Polaków, 40 lat)
Polacy zdają się nie mieć wyczucia ani umiejętności dyplomatycznych. Zawsze wypytują o prywatne życie i opowiadają o swoim. Choć muszę przyznać, że Amerykanie są jeszcze gorsi. Myślę, że Polacy zbyt łatwo mówią „nie” i „tak”, a w swoich negocjacjach od razu przedstawiają wszystkie argumenty. To naprawdę odbiera im to możliwość uzyskania tego, czego chcą.
Agnieszka (studentka, 30 lat)
Kiedyś podjęłam się sprzątania przepięknej posiadłości dwóch bardzo dobrze sytuowanych Anglików. Gdy wychodziłam od nich wieczorem, jeden z nich odprowadził mnie do drzwi, życząc szybkiego i bezpiecznego powrotu do domu, przy okazji pytając, czy mieszkam daleko. Odpowiedziałam więc, że nie daleko - na Holland Park. Mój rozmówca zdziwił się bardzo i dodał, że to piękna dzielnica (raczej sprzątaczki w niej nie mieszkają).
Gdy za tydzień przyszłam do pracy, dialog powtórzył się – pomyślałam, że przeżywam deja vu. Przecież był tak zdziwiony, że powinien zapamiętać Ale usprawiedliwiłam mojego rozmówcę tym, że na pewno jest bardzo zajęty. Gdy dialog powtórzył się trzeci raz zrezygnowałam z pracy dla nich.
Anglicy różnią się od siebie i nie każdy jest ignorantem. Większość pytań kurtuazyjnych to zwykła rutyna – nigdy cię wtedy nie słuchają.
Wszystkich szczegółowo zainteresowanych tym tematem odsyłamy do:
*) książek specjalistki od klasowości angielskiego społeczeństwa, Jilly Cooper
**) Kate Fox, Watching English
***) Jeremy Paxman, The English
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...