25/09/2004 03:13:55
A jednak nie do końca to prawda.
Skłoting to świadomość życia na marginesie prawa. To wisząca nad głową groźba eksmisji, niepewność jutra, często kiepskie warunki, strach przed rabunkiem. Nierzadko są także narkotyki i ryzyko uzależnienia. Niskie koszty mieszkania idą zazwyczaj w parze z wysokimi kosztami psychicznymi...
Część skłoterów mówi jednak o zaletach takiego trybu życia - o imprezach, luzie, wolności. I to nie tylko wolności od opłat, ale też od zobowiązań, społecznych konwenansów. Dla nich skłoty są nie tylko domem, ale sposobem na życie.
Sama decyzja o "życiu na dziko" często bywa przymusem. Jest wynikiem trudnej sytuacji rodzinnej, osobistej, braku pieniędzy, niemożności znalezienia pracy.
Część z tych, którzy trafili na skłot, traktuje go jako sytuację przejściową, konieczność. Inni odnajdują się właśnie w skłoterskiej rzeczywistości. Nasi reporterzy spotkali się z tymi bardziej zadowolonymi i tymi trochę mniej. Z tymi, dla których skłoting jest przymusem, i z tymi, dla których stał się wyborem.
Choć trudno określić skalę tego zjawiska, nie budzi wątpliwości jego istnienie. Pozostaje jednak tematem tabu. Ci, którzy skotłują, nie zawsze chcą o tym mówić. Jedni zwyczajnie wstydzą się trybu życia, mającego w sobie coś z koczownictwa. Inni z brutalną szczerością wyznają, że milczą z obawy przed nowymi, którzy mogą chcieć zająć ich miejsce. A ci, którzy mieszkają "normalnie"? Część, jak się okazuje, nie wie nawet o istnieniu tego podziemnego, londyńskiego życia. Inni mają zaledwie mgliste pojęcie. Wielu wstydzi się nawet spytać skłoterów o ich życie i mieszkanie.
W tym numerze zdecydowaliśmy się przełamać milczenie wokół skłotingu. Łamiemy je ze świadomością, że trudno ogarnąć jednym tekstem całość zjawiska. Nie mamy więc ambicji wyczerpać tematu. Mamy jednak nadzieję, że sprowokujemy was do dyskusji. Czy w ogóle słyszeliście o skłotingu? Jeśli tak, to jakie są wasze skojarzenia? Może macie znajomych, którzy mieszkają albo mieszkali na skłocie? Jak trafili na skłot, co sądzą o życiu "na dziko"? Czy skończyli lub chcą skończyć ze skłotowaniem? A może sami mieszkaliście lub mieszkacie na skłocie? Podzielcie się z nami swoimi opiniami i doświadczeniami.
Redakcja
Ponad siły
Piotrek, lat 24, półtora roku na skłocie
Skłoty nie są dla grzecznych dzieci. Tu są narkotyki i nieustające imprezy. Niepłacenie skłania do olewactwa. Poza tym trzeba przyzwyczaić się do braku standardowych wygód i tego, że nie ma prywatności takiej, jak we własnym pokoju albo domu. Skłot jest wspólny, więc nie ma tu prywaty. W większości mieszkania lub domy, które się skłotuje, przeznaczone są do remontu albo nawet do wyburzenia. Ich stan jest często opłakany. Przeciekające dachy to normalka. Kradnie się prąd, choć właściwie można za niego płacić. Ale po co, skoro i tak nie płaci się za mieszkanie?
I sąsiedzi. Skoro dom jest w rozsypce, to wrzucają na przykład śmieci do ogrodu. I krzywo patrzą na skłotujących. Trzeba z nimi ostrożnie, żeby nie wzywali policji.
Czasami zdarzają się kradzieże. Przychodzi tu mnóstwo ludzi, szczególnie na imprezy. Czasem nie wiadomo, co to za jedni. Niektórych widzę raz i już więcej się nie pokazują. Inni myślą, że skoro to skłot, to można nawet nasikać na ścianę, bo i tak syf! Musieliśmy kiedyś, delikatnie mówiąc, wyprosić takiego klienta.
Mam świadomość, że mieszkanie na skłocie to tylko chwila - choć przedłużyła się na ponad rok… Takie życie wciąga. Wciągają narkotyki i imprezowanie. Można stracić pracę i długo odżywiać się tanimi puszkami z Tesco. Zdecydowanie nie polecam diety bogatej w narkotyki, alkohol i tanie puszki.
Krzysiek, lat 30, rok z przerwami na skłocie
Teraz jest już w miarę normalnie. Ale pamiętam - jeszcze przed majem - że bywało różnie. Ludzie, którzy mieszkali na skłotach, pracowali i przebywali tam nielegalnie. Panowała więc atmosfera strachu. Gdy się wychodziło, należało przez okno sprawdzić, czy przed domem nie ma sąsiadów. Potem cicho otwierało się bramkę i chyłkiem przemykało obok. Baliśmy się councilu. Za każdym razem, gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, ktoś rzucał się na radio i przyciszał je. Ktoś inny delikatnie uchylał zasłonę, aby sprawdzić, kto dzwoni. Baliśmy się najazdu policji i deportacji.
Teraz mieszkam z Polakami w wynajętym domu. Zanim się tu wprowadziłem, tydzień mieszkałem na skłocie. Było dosyć spokojnie, ale tydzień po moim odejściu policja wraz z councilem odzyskała mieszkanie i ludzie musieli się wyprowadzić. Po prostu przyszli wieczorem i zastali sztabę na drzwiach. Dzwonili rano do councilu i dowiedzieli się, że swoje rzeczy mogą odebrać za trzy dni. Na wyniesienie wszystkiego mieli tylko pół godziny.
Przemek, lat 29, dwa lata na skłocie
Tutaj nie wiadomo, co będzie i jak długo zatrzymasz się w jednym miejscu. Gdy zaczynasz mieszkać na skłocie, musisz zaakceptować istniejące warunki. Oczywiście mówię o skłotach, które już funkcjonują. Są też skłoty, gdzie obowiązuje ideologia. Mieszkałem kiedyś w anarchistycznym skłocie we Francji. Nie wytrzymałem tam zbyt długo.
W Londynie jest różnie. W większości kłoty to domy, gdzie wiecznie trwa impreza. Narkotyki i alkohol są normą. I można tak bez końca. Znam osoby, które pół życia przemieszkały na skłotach. Największym problemem jest jednak fatalny stan tych miejsc. Gdy pada deszcz, przecieka dach i zalewa dużą część mieszkania. Jakiś miesiąc temu, w czasie ulewy, musieliśmy przenieść się do jednego, suchego pokoju. Dziesięć osób w pokoju dwa na cztery metry! Wydaje mi się, że powoli wyrastam ze skłotów. Ostatnio postanowiliśmy z dziewczyną, że wynajmiemy normalne mieszkanie.
Anka, lat 26, miesiąc na skłocie
Przyjechałam do Londynu z koleżanką. Myślałam, że znajdę pracę, ale okazało się, że to trudne. Pieniądze skończyły się szybko, więc nie miałam wyboru. Musiałam wracać do Polski. Koleżanka namówiła mnie jednak do zamieszkania na skłocie. To było trzypokojowe mieszkanie na parterze dużego domu, gdzie przebywało około osiem osób. Mieszkałam zawsze w dobrych warunkach i to, co tam zobaczyłam, nie zachwyciło mnie. Okna były zabite deskami i w mieszkaniu panował ponury nastrój. Bałam się kradzieży. Paszport i pieniądze zawsze nosiłyśmy ze sobą. Był tam chłopak, który wiedział, jak podłączyć prąd, ale potem się wyprowadził. I okazało się, że nikt z nas nie miał zielonego pojęcia, co należy zrobić. Przez ostatni tydzień nie było ani prądu ani wody. To było ponad moje siły. Na szczęście znalazłam wtedy pracę i razem z koleżanką wynajęliśmy pokój.
Marek Titow
Dzisiaj tu, jutro tam...
DJ Tony Nexus: Nie chcę komercji
- Skłotuję od półtora roku - wyjaśnia DJ Tony Nexus. - Miałem kłopoty rodzinne. Chcę trochę odpocząć, wyluzować się i pozbierać zagubione wątki. Enigmatyczny Murzyn uśmiecha się, zapraszając do środka. Mieszka z parą Polaków. Każdy ma swój pokój. Kwatera wygląda, jakby była w ciągłym remoncie. Ktoś pomalował jedną ścianę zieloną farbą. Na przyległej ścianie jakieś malowidła, karykatury. Na szklanym blacie stołu potężny wzmacniacz i laptop. Nexus gra przede wszystkim muzykę house i techno. W maju tego roku z okazji wejścia Polski do Unii zorganizował wielką imprezę w jednej z opuszczonych fabryk. Przy miksach Tony'ego bawiło się kilkuset Polaków. W zeszłym tygodniu była tu telewizja BBC. Chcieli nakręcić film o jego graniu i o skłocie. Odmówił.
- Mógłbym zgarnąć trochę kasy od telewizji - uśmiecha się. - Ale nie chce się komercjalizować. Grał w undergroundowych klubach w Tokio i w Ameryce. Przez ostatnie dwadzieścia lat zjechał pół świata.
Tony miksuje kolejne kawałki na laptopie. - Gram prawie w każdą sobotę. Czasem za darmo, zależy od ludzi i od miejsca.
Wracamy do tematu. - Ten skłot jest bardzo spokojny - wyjaśnia. - To dlatego, że mieszkają tu Polacy. Jesteście narodem monogamicznym, szanującym związki - tłumaczy. - Nie ma tu wielodniowych baletów i sypiania każdy z każdym, tak jak na skłotach zdominowanych przez Anglików czy Hiszpanów.
Tony znalazł tu mieszkanie dzięki pomocy polskich przyjaciół. Lokalne władze zostawiły budynek w spokoju. Zanosi się na to, że w przez najbliższe miesiące nikt nie przyjdzie z nakazem eksmisji.
Mikołaj: Byle nie było zadymy
W tym samym starym domu na Brockley mieszka Mikołaj. Jest tu ponad sześćdziesiąt mieszkań. Niektóre są jeszcze puste. Czekają na przyjaciół i znajomych z Polski.
- Nie podawaj tylko adresu - Mikołaj leży na kanapie i pali skręty - bo zleci się tu jutro cała Victoria. Mikołaj ma 29 lat i jest weteranem. Mieszkał na skłocie w Łodzi i w Poznaniu.
- Na St. Pauli w Hamburgu, wiesz, tam za murem - wspomina - to był dobry skłot. Ale nas eksmitowali.
Pracuje dorywczo w knajpie - tyle, aby wystarczyło na rachunki, telefon i… na sobotnie imprezy, które zazwyczaj nie kończą się przed poniedziałkiem.
- Były kiedyś dobre imprezy - wspomina Mikołaj. - Weszliśmy do biur opuszczonych przez redakcję gazety Loot na Kilburn. Kilkunastu Polaków, trochę Angoli, Hiszpanów i jeszcze kilku z innych krajów. Wyciszyliśmy kwaterę na ostatnim piętrze i imprezowaliśmy kilka tygodni, aż do wyrzutki. Cała aula - od sufitu do podłogi - wystrojona została kolorowymi wy- cinankami. Do ścian zabrali się graficiarze ze sprejami. Artyści w psychodelicznym transie malowali obrazy w korytarzach. Zabawa przez kilka dni... Miko- łaj zapala kolejnego skręta.
- Jeżeli nie ma zadymy, to nikt nam nie przeszkadza - wyjaśnia dalej Mikołaj. - Gorzej, jak ktoś zejdzie albo są ranni w zadymie. Wtedy przyjeżdża pogotowie, policja. Zresztą Polacy są bardzo spokojni. Jeżeli szaleją, to przede wszystkim Anglicy, bo są u siebie. Władza, jak mówią, może im skoczyć...
Jagoda: Szkoda będzie się wynieść
- Nie każde miejsce nadaje się na siedzibę - mówi Jagoda, która mieszka w dwupokojowym mieszkaniu na pierwszym piętrze budynku zajętym ponad rok temu przez kilkunastoosobową grupę skłoterów z Polski.
- Wybieramy domy przy bocznych uliczkach, opuszczone mieszkania należące do miasta, raczej w pierwszej strefie.
Jagoda, którą w tajniki skłotowania wprowadził jej chłopak, Anglik z RPA, zaprasza mnie do skromnie, acz z gustem urządzonego salonu. Razem z koleżanką malowały i dekorowały wnętrza w stylu postmodernistycznej bohemy i artystycznej cyganerii paryskiej.
- Mamy dobrze, bo obok są duże biurowce - opowiada. - Ciągle wyrzucają jakieś stare meble, sprzęt biurowy. Mamy dywany, biurka, szafy i wszystko, co do życia niezbędne. Dobrej jakości i prawie nowe. Przykro będzie opuszczać takie mieszkanie. Ale taka już jest dynamika skłotowania. Dzisiaj jesteś tu i korzystasz z wszelakich wygód. Za tydzień musisz szukać nowego miejsca. Wszyscy jednak mają nadzieje, że kłótnia władz miasta z prywatnymi firmami potrwa jeszcze kilka lat i dzięki temu będą mieszkać tu dłużej.
Budynek z zewnątrz wygląda fatalnie, powybijane szyby na korytarzach, brak światła. Każdy jednak stara się urządzić swój własny kąt jak najlepiej. DJ Broda robi prawie codziennie imprezy dla znajomych. Gra w swoim zaciemnionym i wyciszonym mieszkaniu, do którego ciągle ktoś zagląda.
- Codziennie na dachu ćwiczę poy - Jagoda kręci piłeczkami z kolorowymi wstążkami. - Wynosimy tu sprzęt i imprezujemy. Mamy widok na Doklands i City. Życie na polskim skłocie biegnie stałym rytmem. Imprezy i dobra zabawa, trochę pracy i znowu imprezy. Gdy ktoś zaczyna się gubić, to znak, że trzeba pojechać do Polski. Odkręcić się i wynormalnieć przy rodzinie. Potem znowu londyńskie pustostany i nocne imprezy w fabrykach.
Robert Alexander Gajdziński
Skłot, czyli co?
Skłot (z ang. squat) oznacza nielegalnie zajęty pustostan. Termin pochodzi z okresu kontrkultury lat 60-tych, gdy na Zachodzie kontestująca młodzież tworzyła komuny w domach do rozbiórki. Już wcześniej zdarzały się jednak podobne formy użytkowania budynków. Skłoterzy to osadnicy, którzy w XIX wieku w Stanach Zjednoczonych i Australii osiedlali się bez tytułu prawnego i walczyli o uznanie przez państwo praw do zajętej ziemi. Skłoting pochodzi od angielskiego słowa squat - "kucać, siedzieć na gruncie bez tytułu prawnego".
W latach 70-tych w zachodniej Europie rozwinął się ruch skłoterski, towarzyszący kulturze punkowej. Dziś skłoty można znaleźć na całym świecie. Zjawisko to rozkwitło najbujniej w Holandii i w Niemczech, gdzie rządząca socjaldemokracja uznała prawo skłoterów do zajmowania pustostanów za symboliczny czynsz. Niektóre skłoty są sławne. Mają aspirację do bycia (i często już są) centrami kulturalnymi, skupiającymi malarzy, grafików, muzyków. Czasem daje to początek nowym nurtom w sztuce. Dla większości ludzi skłot kojarzy się jednak bardziej z przytuliskiem, miejscem, gdzie można się zatrzymać, gdy nie masz pieniędzy na wynajęcie mieszkania.
Samo mieszkanie na skłocie jest w Wielkiej Brytanii nieprawne, ale nie nielegalne (Criminal Justice & Public Order Act, 1994). Angielska policja interesuje się tylko tzw. crack-housami, czyli skłotami, w których sprzedaje się narkotyki. Interweniuje także podczas "zajmowania skłotu", jeśli dokonuje się to przez włanamie.
(RAG/MT)
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...