Kilka tysięcy osób domagało się w sobotę w Berlinie zniesienia zakazu posiadania oraz palenia marihuany i konopi indyjskich. Zwolennicy używek, w większości młodzież szkolna, przeszli przez centrum stolicy Niemiec niosąc transparenty z hasłami „Trawka uszczęśliwia” i „Precz z zakazem palenia”.
Na wiecu kończącym kilkugodzinną demonstrację polityk Zielonych Hans-Christian Stroebele wezwał reprezentowane w Bundestagu partie do przyjęcia ustawy legalizującej palenie konopi. -
To skandal, że po zakończeniu obrad Bundestagu deputowani idą do piwiarni lub winiarni, ale nigdzie nie ma lokalu, w którym można by legalnie zapalić trawkę - powiedział Stroebele. -
To USA przeforsowały na całym świecie uznanie palenia marihuany i konopi za przestępstwo i „dzieło szatana” - zauważył polityk Zielonych.
Burmistrz dzielnicy Friedrichshain-Kreuzberg - Cornelia Reinauer z postkomunistycznej PDS - uznała za sukces przyjęcie przez Senat (rząd) Berlina na początku roku zarządzenia, uwalniającego od kary posiadanie do 30 gramów konopi indyjskich na użytek własny. Za liberalizacją przepisów o „miękkich narkotykach” opowiedział się także polityk liberalnej FDP Alexander Ritzmann. Andreas Wurth z Niemieckiego Związku Zwolenników Konopi ostrzegł, że prawdopodobne przejęcie w 2006 roku władzy przez chadecję oznaczać będzie „zdecydowaną rozprawę” ze zwolennikami trawki.
Kraje związkowe na północy Niemiec traktują palących „trawkę” bardziej liberalnie, tolerując posiadanie niewielkich dawek. Landy południowoniemieckie - Bawaria i Badenia-Wirtembergia, prowadzą bardziej restrykcyjną politykę.
Tygodnik „Der Spiegel” ostrzegł kilka tygodni temu, że zwyczaj palenia konopi indyjskich w niemieckich szkołach rozszerza się wśród coraz młodszych dzieci.
Demonstracje zwolenników zalegalizowania marihuany organizowane są w Berlinie od 1997 roku. W ubiegłym roku w manifestacji uczestniczyło ponad 10 tysięcy osób.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.