MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

17/07/2004 18:16:56

Skazani na sukces, skazani na pracę

Bawią się, uczą, poznają inne kultury, świat. Przede wszystkim jednak pracują. Z reguły 10-12 godzin dziennie, 6 dni w tygodniu. Często więcej. Mają po dwadzieścia kilka lat. Są odważni, uparci, dynamiczni. Zazwyczaj doskonale  wiedzą czego chcą. Wierzą, że wszystko jest możliwe. Wyjechali z Polski, bo Polska nie dała im żadnych szans. W Anglii budują swoje życie od początku.

Marcin (24) przyjechał do Londynu 2 lata temu. W Polsce studiował Inżynierię Zarzadzania Systemami Komputerowymi. Przerwał po roku i swej decyzji nie żałuje. – Studia nie są w Londynie do niczego potrzebne. Pracuje w dużej, angielskiej firmie budowlanej jako stolarz. Normalny etat: 8 i pół godziny dziennie, od poniedziałku do piątku. Jest zadowolony. – Nie przemęczam się. W poniedzialek odpoczywamy po weekendzie, we wtorek powoli się rozkręcamy, prawdziwa praca zaczyna się tak naprawdę dopiero od środy. Na zarobki nie narzeka, wie jednak, że w przyszłości będzie lepiej. – Znam ludzi, którzy nie są Anglikami, a zarabiają przy podobnej pracy po 800-1000 funtów tygodniowo. W soboty i niektóre niedziele Marcin dorabia pracując na własny rachunek, „na cenę” – montuje boksy w biurach, kładzie posadzki. Znajomi w Polsce nie chcą uwierzyć, że po dwoch latach pracy, może sobie pozwolić na dwa miesieczne urlopy w roku, że może zwiedzać świat. – Trzeba myśleć pozytywnie, uczyć się angielskiego i nie poddawać się.To niezwykle pomaga. Dzieki pracy w Londynie Marcin spełnił swoje największe marzenie – zwiedził Brazylię. Ma też wreszcie swoj własny pokój, w wynajmowanym domu.
 
Anka (28) jeszcze do niedawna była menadżerką w popularnym pubie Fox w północnym Londynie. Teraz, zatrudniona w dziale cateringu wydawnictwa Person & Penguin, obsługuje, wraz z koleżankami, pracowników biurowca na Strandzie. Uczy też angielskiego i dystrybuuje kosmetyki Avon. Prowadzi własną, 70 osobową grupę. – Nie potrafię mieć tylko jednej pracy. Zazwyczaj  mam trzy, albo cztery zajęcia naraz. Anka dobrze czuje się w Londynie. – To miasto daje strasznie dużo możliwości. Można tu robić tysiące różnych rzeczy, które w Polsce są nieosiagalne. Kierowanie pubem była dla Anki świetną nauką zarządzania, ale też przykrą lekcją życia. Sama namowiła właściciela do zorganizowania pierwszej polskiej imprezy. Wzieła wszystko na siebie i… udało się! Potem, co sobotę, przez osiem miesięcy, przychodziło do pubu 150-200 Polaków. Dla firmy był to bardzo dobry interes, dla Anki nie do końca. Właściciel do dziś zalega jej z wypłatą. Okazało się też, że po kryjomu dopuścił się wobec niej kilku oszustw. Mimo wszystko, nie straciła pozytywnego myślenia i wiary w siebie. Wie, że jest dobrą organizatorką. Planuje założenie własnej firmy. – Polacy często rezygnują za szybko. Tymczasem trzeba mierzyć wysoko i pracować. Trzeba patrzeć dookoła i obserwować uważnie innych. Potem robić swoje.

Aga (27) pochodzi z Katowic. Aby przyjechać do Londynu swoje studia plastyczne ukończyła pół roku wcześniej. Tutaj planowała dalszą naukę. W London College of Printing przyjeto ją z miejsca po pierwszej, wstępnej rozmowie. – Za szkołę trzeba było jednak  zapłacić – 7300 funtow za rok. Polska nie była wtedy jeszcze w Unii, nie otrzymałam stypendium, z nauki nic nie wyszło. Rozpoczęła pracę w kawiarni, nie zapomniała jednak, po co przyjechała do Londynu. Caly czas maluje. – Aby osiągnąć sukces, potrzebna jest wiara w to, co się robi. Trzeba mieć upór i oczywiście talent. Półtora roku temu zaczęła szukać galerii dla wystawiania swoich obrazów. Dwie jej prace przyjęto na Salon Jesienny 2003 w Paryżu. Jeden z obrazów, który sprzedała na wernisażu wystawy w Huston Gallery & Sackville St. osiągnął cenę 850 funtów. Rysunki Agi na murku wokół prywatnego basenu pod Londynem kosztowały właściciela 1500 funtów. Oczywiście, to wszystko za mało, by przeżyć, dlatego Aga ciągle pracuje w kawiarni.

Inga (28) i Piotrek (27) poznali się w Londynie dzięki Chrisowi. Chris jest Szkotem, u którego pracuje Piotrek, a także ojciec Ingi. Chris wyłożył połowę pieniędzy na wspólny interes jakim jest sklep, który prowadzi teraz Inga. Poczatki imigracji Ingi i Piotra nie były łatwe. Przyjechali do Londynu zupełnie w ciemno. Bez niczego. Inga zahaczyła się do pracy w coffe shopie (najgorsza praca na świecie!), Piotr spał na budowie, przykrywając się zasłoną (nie miałem zegarka i ciągle się spóźniałem). Teraz Piotr ma własną firmę budowlaną i wspólnie z bratem zatrudnia 4-5 osób. – Jesteśmy pozytywnie nastawieni – wyznaje Inga. – Włożyliśmy w to wszystko sporo pracy. Zaryzykowaliśmy i mieliśmy szczęscie! Do Londynu ściągnęli już prawie całą swoją rodzinę: Piotr brata i bratową, Inga swoje rodzeństowo i rodziców. – Dorobiliśmy się wreszcie spokoju. Nasze życie się ustabilizowało.

Krystian (27) mieszka w Londynie od 3 lat. Jako jeden z niewielu przyznaje się otwarcie, dlaczego wyjechał z Polski. – Miałem w Polsce potężne długi. Nie boję się o tym mówić. Rzadko pracował dla kogoś, najczęściej zakładał własne firmy. Prowadził sklep komputerowy i internetowy serwis. Nie wyszło. Wspólnicy okazali się nie do końca uczciwi. Pozostały kredyty i zobowiazania. Musiał wyjechać. Przez dwa lata zmywał naczynia, sprzątał, malował. – Robiłem wszystko, by spłacić dług. Londyn nauczył mnie szacunku dla pieniądza. Nauczyłem się wytrwałości i samodyscypliny. Kiedy spłacił wreszczie swe zobowiązania, odzyskał spokój ducha. Rok  temu założył w Londynie kolejną własną firmę. Znów sprzedaje usługi internetowe. Jednak to, co w Polsce było przyczyną katastrofy, tutaj przynosi niemałe zyski. Z serwerow Krystiana korzysta juz ponad 60 klientow. – W Anglii nie przeszkadza Urząd Skarbowy, biurokracja, te wszystkie wymagania, które mnożą ogromne koszty. Krystian liczy teraz tylko na siebie. Choć ma bardzo wielu znajomych, bardzo ostrożnie podchodzi do słowa „przyjaciel” – w biznesie szczególnie. – Doświadczenie w Polsce nauczyło mnie, że jedynym przyjacielem jest moja żona. Firmie poświęca bardzo wiele czasu. Dopiero po dwoch latach, postanowił nie pracować w niedziele. – Za rok pozwolę sobie na kilka tygodni wypoczynku.

Mirek (30). Swoją firmę z siedzibą w Reading wycenia na jakieś 5 milionów funtów. Fortunę zbił na sprzątaniu podlondyńskich lotnisk: Heatrow, Gatwick, Stansted, wcześniej było jeszcze Luton. Pare lat temu sprzątał także połowę londyńskiego metra, ale, jak mówi – pewna miejscowa firma nie zapłaciła mu 100 tysiecy funtów i kontrakt trzeba było rozwiązać. Zatrudnia ok. 250 osob: Polaków, Bułgarów, Brytyjczyków. Polaków ceni, ale nie wszystkich. – Są tacy, co przychodzą do mnie, bo nie mają gdzie spać. Bardzo wielu z nich pomogłem. Dałem pracę, mieszkanie. Potem, po pierwszej wypłacie, większość z tych ludzi mówiło o mnie za plecami: „O, ty dziadu! Ty myślisz, że ja będę dla ciebie pracował?!”. Odchodzili nie spłacając długów. Mirek z wykształcenia jest ogrodnikiem. Służył w wojsku, pełnił warty przed Pałacem Prezydenckim. Co jakiś czas wyjeżdżał do Anglii. Na stałe osiadł w Wielkiej Brytanii 7 lat temu. Przez pół roku mieszkał w Szkocji. W firmie, w której znalazł pracę, był jedynym Polakiem. Pracował w Kencie, potem w Wokingham. Mimo, że nie znał języka, szybko awansował. Zaczynał jak każdy inny – od zbierania truskawek. Po 2 tygodniach był kierowcą, po 4 miesiącach brygadzistą, po 6 – menadżerem. Ciągle nie znał angielskiego. – Wiele zawdzięczam pewnej dziewczynie, która przetłumaczyła moim szefom to, co chcę robić. Kiedy zaoszczedził trochę pieniędzy założył własną firmę. Wiedział, że duże pieniądze można zrobić na sprzataniu. Pomogły znajomości, które zdobywał przez lata. Podpisał pierwsze duże kontrakty. Firma ruszyła. – Oczywiście były wzloty i upadki, ale po czasie sytuacja ustabilizowała się. Pracował po 16 godzin dziennie. Teraz pracuje niewiele mniej. Codziennie ok. 12-14 godzin. – Pracuje się i pracuje... Czasami funduję sobie wolną niedzielę. Być może niezbyt ciekawie wygląda to moje życie, ale to jest cena, którą się płaci, aby wszystko było w porządku.

Artur Paprotny

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska