MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

25/04/2004 21:39:04

UE-szanse, ale dla kogo?

Kiedy otrzymałem do rąk broszurkę Pana Prezydenta na temat plusów i minusów przystąpienia do UE, z zachłannością rzuciłem się poznawać argumenty i przesłania naszych politycznych, duchowych czy jakich tam jeszcze przewodników narodu.
Przeczytałem dwa razy, potem jeszcze trzeci, w końcu i czwarty raz. Przeraziłem się nagłym stwierdzeniem, że nie rozumiem nic z tego, co czytam. Wtórny analfabetyzm mnie dopadł. A ostrzegały naukowe sławy, że tępiejemy w tempie nadzwyczajnym. Bo i cóż ja tam wyczytałem? Generalnie to, że mamy kolejną pogodę dla bogaczy.

Otwarcie granic, swoboda podróżowania, dostęp do europejskiego szkolnictwa, to wszystko już jest udziałem tych, którzy maja na to środki finansowe. Dla pozostałych, większości przeogromnej, te dobrodziejstwa są niedostępne. Po akcesji zmiana nastąpi jedynie w tym, że dostępność nieco stanieje i zniknie trochę barier formalnych.. Ale generalna reguła obowiązywać będzie nadal – masz pieniądze, naści dobrodziejstwa. Jakie więc szanse w tym obszarze dla tej pozostałej większości? Nie widzę, nie słyszę, choć czytam i słucham.

Dobry wujek sypnie groszem – Ot, tak, z sympatii, spłynie na nas strumień funduszy pomocowych w miliardowych kwotach. Już sama formuła tego zapisu akcesyjnego jest ciekawa. Otóż na pewno to my będziemy płacić składkę, też w kwotach miliardowych. Natomiast fundusze pomocowe otrzymać możemy i to jest gwóźdź programu. Dostaniemy, jeśli wypełnimy określone w traktacie warunki: potrafimy się przygotować do wykorzystania tych ewentualnych miliardów poprzez stworzenie sensownych struktur organizacyjnych oraz niemniej sensownych programów. Ponadto sami musimy najpierw wyłożyć część gotówki na sfinansowanie naszych, rewelacyjnych niewątpliwie, pomysłów. Tymczasem Komisja Europejska wysmażyła oficjalny raport o stanie przygotowań Polski do przyjęcia środków pomocowych. Wynika z niego, że jesteśmy w sytuacji najgorszej spośród wszystkich krajów kandydujących. Grozi to – to opinia chłopców z Brukseli – że zastosowane zostaną klauzule ochronne i jeśli nic się nie zmieni w najbliższych kilku miesiącach (do jesieni), to nie dostaniemy nic. Jak znam życie, nasz kraj, a zwłaszcza jego sterników, to nic się nie zmieni. Znaczy, dostaniemy figę z makiem, ale składkę zapłacić będziemy musieli. Skąd się te pieniądze będą brały, proszę zgadnąć.

Najwięcej i od razu dostanie rolnik – Ciekawe. Poza tym, co wyżej, jest jeszcze parę tematów. Co najmniej 30% gospodarstw rolnych ma nieuregulowany stan prawny swojej niby własności. To od razu wyklucza go z kręgu szczęśliwców. Małe bieda-gospodarstwa, ledwie wyżywiające swego właściciela, a tysiące jest takich, też mogą się starać o dopłaty. Tylko co one produkują na rynek? I kto im wypełni wniosek o dopłaty? No, oczywiście, fachowi i wyspecjalizowanie, niezwykle przychylni i uczynni urzędnicy gminni. Powodzenie, panie rolniku. Znów powraca fraza – pogoda dla bogaczy. Obszarnicy w rodzaju pana Balazsa i jemu podobnych, maja tu swoje szanse na ogromne pieniądze. Znakomita większość rolników tak zobaczy jakieś dopłaty z Unii, jak ich rodzone świnki niebo.

Poprawi nam się prawo – To my już sami nie potrafimy stworzyć sensownego prawa? A przecież choćby w okresie międzywojennym mięliśmy jedno z najlepszych prawodawstw w Europie. Konstytucja 3 Maja była bodaj pierwszą konstytucją nowoczesnego państwa, uchwaloną, co znamienne, przez stan szlachecki, w której gwarantowano równość wszystkim. Prawo jest rzeczywiście systematycznie psute od lat, ale znacznie większym problemem jest powszechność jego lekceważenia przez wszystkich. Od góry do dołu i z powrotem. Z całą bezwzględnością uderza to prawo w przeciętnego obywatela. Im słabszy, tym mocniej w niego bije. Z równie wielką bezceremonialnością i bezwstydem zamyka oczy, jak to Temida, na złodziejstwa możnych. Czy komuś się wydaje, że komisarze europejscy będą się zajmować złodziejstwami różnych prezesów, przekrętami wójtów, kłamstwami i manipulacjami panienek z okienka czy zza biurka? Już teraz, bez żadnego wchodzenia do Unii, możemy skarżyć złodziejskich i bandyckich urzędników najwyższej rangi do Trybunału Praw Człowieka. Zwłaszcza, gdy wymiar sprawiedliwości przyczynia się do bezkarności różnych indywiduów. Unia będzie dbać wyłącznie o sprawy mające wpływ na całą strukturę stowarzyszenia. Przede wszystkim w obszarze ekonomiczno-gospodarczym. Zapłacicie składkę, finanse nasze będą pod kontrolą, jeśli je w ogóle dostaniecie, przystosujecie prawo w obszarach ułatwiających inwestowanie i działalność gospodarczą, a z resztą bujajcie się sami. Tak się mniej więcej będzie odbywać proces poprawiania prawa. A matka z dzieckiem i tak wyleci na bruk, bo prezes czy inny złodziej musi obdarować swojego wspólnika w machinacjach, ku dobremu rozwojowi dalszej współpracy. Już widzę ten tabun europejskich komisarzy, jak hurmem lecą z pomocą.

Zmniejszy się bezrobocie – Niewątpliwie. Otwarcie granic i rozwiązania prawne zwiększą napływ zagranicznych inwestorów. To będzie bezpośrednią przyczyna upadku tysięcy małych firm, nieprzygotowanych – nie zawsze ze swojej winy – do otwartej konkurencji. Trzeba być dziecinnie optymistycznym, by sądzić, iż ta sama liczba bezrobotnych znajdzie zatrudnienie w nowych, zagranicznych przedsiębiorstwach. Oczywiście, taki bezrobotny może sobie wsiąść w samolot i polecieć do dowolnego kraju unijnego za pracą. Były już tego typu wypowiedzi. Dosłownie. Pomijając obłędność tego argumentu, spytam, po co ów bezrobotny ma tam się udać? Żeby sobie popatrzeć na drugiego takiego samego jak on? I pogadać o wspólnej biedzie? Na migi, rzecz jasna, bo obaj znają tylko swój język, a i to nie do końca. Jeśli zagraniczny inwestor znajdzie u nas lepsze warunki działalności, a znajdzie, nie ma obawy, wciąż znajduje ułatwienia, to ograniczy działalność u siebie lub zlikwiduje ją w ogóle. Skutek wiadomy. To tylko kilka z haseł, półprawd i zupełnej nieprawdy. Szkoda czasu i papieru, by wdawać się w miliony szczegółów. Zresztą zajęłoby to pewnie więcej stron, niż ten cały traktat akcesyjny.

Jeszcze tylko chwila o minusach i innych takich;

Straszenie „Czarnym Ludem” – Jak nie wejdziemy do Unii, to wszyscy nas izolują, będziemy się cofać w rozwoju technologicznym i każdym innym, zbiedniejemy – jakby można było jeszcze bardziej – przesuną nas do szarej strefy europejskiej. Jednym słowem czekają nas plagi egipskie. Pytam, skąd to przekonanie? Czy ma ono jakieś racjonalne przesłanki? Jedynym wytłumaczeniem może być....obrażenie się na nas kilkunastu polityków zza miedzy i paru tysięcy naszych rodzimych, za przeproszeniem, mężów stanu, sięgających już po europejskie konfitury.

Popatrzmy sobie na mapę. Co by się stało, gdybyśmy do Unii nie weszli? Nie weszli teraz? Otóż szósty co do wielkości kraj w samym środku Europy, nagle zacząłby być traktowany jak, nie przymierzając Gabon czy inne Bangladesz. Chciałbym usłyszeć argumentację polityków unijnych, którzy przekonują swoich rodzimych biznesmenów, by machnęli na nas ręką. Niech rzucą w diabli te miliardy, które już zainwestowali, niech przestaną do nas eksportować, albo niech eksportują poniżej kosztów, to im rządy zwrócą straty, a jak już zniszczą ten krnąbrny kraj, to oni – politycy znaczy – załatwia im kontrakty eksportowe gdzie indziej. Do Eskimosów na przykład, albo na Antarktydę. Pingwiny już tam wznoszą magazyny.

Tymczasem do krajów nadbałtyckich i z powrotem, unijnych, a jakże, niech dymają swoimi ciężarówkami i pociągami dookoła świata. Do Rosji i z powrotem też. Najlepiej przez Ukrainę i Białoruś. Bliziutko i darmo. Poza argumentami tamtejszych polityków chciałbym też posłyszeć odgłosy reakcji biznesmenów na takie propozycje. Pewnie przypominałyby po części oklaski, choć nimi by nie były.

I tu jawić by się mogła alternatywa, której wskazania tak się dopominają wszyscy erobełkotliwi euroentuzjaści. Zamiast bezmyślnie nabijać frekwencję, warto może nad tym pomyśleć.

To mogłaby być szansa, pierwsza i jedyna od tysiąca lat. Położenie geograficzne, przekleństwo dla naszego kraju przez całe wieki, teraz dawałoby nam niepowtarzalną szansę na wznowienie negocjacji. Tym razem rzeczywiście partnerskich. To nie my martwilibyśmy się o środki na budowę autostrad i linii kolejowych. Ze wschodu na zachód i z południa na północ. To Unia byłaby zainteresowana w ich budowie i na dodatek przy zatrudnieniu setek tysięcy polskich pracowników.

Pozycja do negocjacji jest taką alternatywą i niepowtarzalna szansą. Aby ją móc wykorzystać, potrzeba mężów stanu. Od czternastu lat mamy głównie mężów swoich żon.

 

Witold Filipowicz

      Warszawa, 24 maja 2003 r.
mifin@wp.pl

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska